Przechadzałam się w pewnej odległości od stada, wpatrując się w członków i zastanawiając się, jak mogłabym wspiąć się na wyżyny hierarchii. Zastąpienie matki na stanowisku arystokratki było moim wielkim marzeniem od źrebaka, a od pożaru... Cóż, jeszcze bardziej mi na tym zależało. Jednak wszystkie zdarzenia dziwnym trafem ciągnęły w stronę monarchii, nie dając wykazać się zbytnio koniom mojego pokroju. Moje przemyślenia zakłócił widok ojca. Opierał się o jakieś drzewo, również przypatrując się pozostałym. Był już stary, co odbijało się w jego pysku nawet z tej odległości. Sierść, niegdyś tak ciekawie kolorowa, teraz była przygaszona, miejscami siwa i rzadka. Teraz myśli, jak stado wilków zaczęło atakować mnie od wewnątrz, szukając sprawiedliwości za zostawienie ojca samemu sobie. Chciałam pomścić matkę, zajmowałam się Avą, swoimi kontaktami z Shiregtem, możliwością awansu - w tym wirze zapomniałam całkiem o ogierze, który powinien być mi naprawdę bliski i którego powinnam wspierać dzień w dzień. Nie miał partnerki, z którą przyszło by mu się zmierzyć z wiekiem, a własna córka zostawiła go na pastwę losu. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać, jaki musiał być to ból i ciężar. Pokłusowałam w jego stronę z troską wymalowaną na pysku.
Trochę się spóźniłaś. Próbowałam przestać się o wszystko obwiniać, jednak prawda ma to do siebie, ze nie poddaje się tak łatwo.
- Witaj, ojcze - skinęłam głową, delikatnie się uśmiechając. Och, nawet w obecności własnego ojca nie potrafiłam pozbyć się dumy i zimna. Gdzież się podział ten wesoły, wierzący w lepsze jutro źrebak?
- Mivana, jak miło cię widzieć - pysk ogiera rozjaśnił uśmiech. Ta jedna rzecz nie zmieniła się.
Nie za bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć, o czym porozmawiać.
Opanuj się, to twój tata.
- Czy jest coś, czego potrzebujesz, a co mogłabym załatwić? - zapytałam, wychodząc z założenia, że rozmowa powinna rozwinąć się sama.
<Mikado?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!