Niebo zaszły kłęby szarych chmur, a słońce zniknęło tak, jak jeszcze chwilę temu było widoczne. Co jakiś czas niesforna kropla skapywała sobie to tu, to tam. Aż w pewnym momencie z ciemnego nieba lunął bardzo gęsty deszcz, a do tego doszedł silny wiatr.
To właśnie jest jesień.
Z nieszczęśliwą miną stałam pod drzewem, które jako tako zapewniało mi ochronę przed wodą, jednak i tak deszcz przedostawał się przez koronę i kapał na oczy, co nie powiem, było irytujące. Aanchal spał pod moim brzuchem. Ten to miał dobrze. Mały i cwany.
- Halo, pobudka. - zarżałam do koguta. Ten zamrugał kilka razy, a gdy zobaczył mój pysk, odskoczył i poślizgnął się na trawie, upadając na tyłek. Uniosłam brwi. - Okej...?
- Byłem zszokowany... - kogut zawstydzony układał w pośpiechu piórka na piersi.
- Mhm. - odburknęłam i otrzepałam się z deszczu. - Idę poćwiczyć.
- W takim deszczu?!
- Orientację z dodatkowym utrudnieniem.
Powoli wyszłam ze swojego schronienia.
Szłam laskiem rosnącym nieopodal i starałam się zapisywać w pamięci charakterystyczne elementy otoczenia. Co jakiś czas się wracałam, zwracając uwagę na każde szczegóły. Skąd wiał wiatr i w którą stronę padał deszcz. Zapamiętywałam sobie też kierunki świata i stosując się do tych rzeczy, ćwiczyłam orientację. Wybierałam to co nowsze drogi, te trudniejsze i te łatwiejsze. Przyznam, było to w jakimś stopniu trudne. Gdy nie zwraca się uwagi na otoczenie, wszystko wydaje się jedolite i bezbarwne. Deszcz dodatkowo to utrudniał.
Ale ja zawsze ćwiczę do skutku, nieważne, od czego to zależy.
Nie odpuszczałam i w głowie powtarzałam kierunki, elementy otoczenia i swoją pamięcią powracałam do punktu wyjścia. Przy okazji ćwiczyłam swoją pamięć i umysł, a gdy przyszedł odpowiedni czas, wróciłam do Aanchala i Klanu.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!