— Ja jestem narzeczonym. - wyrzekł ktoś głośno, po czym zapadła iście grobowa cisza, nie tylko w naszym gronie. Czułam się tak, jakbym dostała obuchem po raz drugi. Spojrzałam od razu w stronę głosu, którego właścicielem okazał się być ku memu zdziwieniu i ukontentowaniu zarazem...Etsiin. Dosłownie wszystkie oczy zwrócone były na niego, lecz ogier pewny siebie i gniewny wzrok, niczym stalowy pręt, utkwił w księciu Dain'ie. Pragnęłam w tej chwili rzucić mu się na szyję z wdzięczności. Muszę przyznać, że udało mu się mnie zaskoczyć. Do tej pory nieszczególnie się wyróżniał, właściwie dla nieznajomych wydawał się przeciętną, mało ciekawą osobowością, co nie miało oczywiście wpływu na moje uczucia. Aczkolwiek nieźle mi zaimponował.
— Och, gratuluję. - przerwał niezręczne milczenie wódz kułanów, jak zwykle serdecznym tonem - A zatem, jak widać, nie obędzie się bez walki o kopyto drogiej damy! Jak za starych, dobrych czasów...Czy podtrzymujesz swoje stanowisko, Etsiinie? - poczułam ukłucie niepokoju jednak, jak się okazało, niepotrzebnie.
— Tak. - odparł krótko ogier.
— Wobec tego niech pojedynek rozpocznie się jutro w samo południe, dokładnie w tym miejscu. Czy państwo zgadzają się na taki układ? - tym razem zwrócił się do całej naszej czwórki. Wszyscy pokiwaliśmy niemo głowami.
— Oczywiście, jednak preferowalibyśmy porę popołudniową. - dodała moja matka.
— Dla waszej mości - wszystko. - skinął łbem Khuvi Zayaa. - Walka wiadoma, możemy więc kontynuować zabawę. Dalejże, podaj mi tu nalewki, Hagir!
Odciągnęłam nieśmiało ukochanego od wpatrywania się w mojego niedoszłego partnera i stanęliśmy z dala od tłumu, by trochę ochłonąć. Spojrzałam ogierowi w oczy i tak zamarłam, nie potrafiąc wyrazić słowami wdzięczności i buzujących uczuć. Zresztą, oboje ich nie potrzebowaliśmy. Etsiin uśmiechnął się lekko, po czym wyciągnął szyję, próbując musnąć mnie wargami, jednak prędko się zreflektowałam i z bólem go odtrąciłam. Cofnął się o krok, z dokumentnie zdziwionym i urażonym wyrazem pyska.
— Lepiej, żebyśmy się powstrzymali, przynajmniej do czasu rozstrzygnięcia sprawy...mogliby to wykorzystać do szantażu, czy coś. - wyjaśniłam cicho. Po chwili pokiwał powoli głową.
— Racja. Chodźmy, nie będziemy tu stać jak kołki. - rzekł z uśmiechem.
Impreza ciągnęła się jeszcze do późnej nocy, jednak atmosfera wyraźnie się zagęściła, a my, konie, trzymaliśmy się na uboczu. Kiedy ostatni taniec dobiegł końca i wszyscy zaczęli przygotowywać się do snu, odetchnęliśmy z ulgą. Zebraliśmy się jak zwykle wieczorami razem. Pierwsza zabrała głos matka:
— Cholera. Dał nam niezły haczyk do przełknięcia. Ale mamy jeszcze czas, tak... - w tym momencie podniosła wzrok na nakrapianego towarzysza. - Jesteś pewien, że dasz sobie radę?
— Tak. - odrzekł ten spokojnie, jakby chodziło o zerwanie kwiatka.
— Musisz dać. Razem z Cardinanem spróbuję jeszcze jutro coś wyperswadować. Teraz proponuję się przespać i później przemyśleć sprawę na trzeźwo... - nikt nie protestował. Moja mama i strateg jak zwykle szybko zapadli w sen. Nasza dwójka wpatrywała się przez dłuższy czas w rozgwieżdżone niebo, jakby tam miało tkwić rozwiązanie konfliktu. Wreszcie nie wytrzymałam i szepnęłam błagalnie:
— Nie rób tego.
— Że co? - mruknął Etsiin, zaskoczony moją reakcją.
— Nie musisz nikomu niczego udowadniać. I tak cię kocham.
— Nie wierzysz we mnie? - bardziej stwierdził niż spytał ponuro.
— Nie, po prostu się o ciebie martwię. - odpowiedziałam jeszcze ciszej, spuszczając wzrok. Zapadło dłuższe milczenie. Dlaczego musimy przez coś takiego przechodzić? Czemu świat nie daje miłości rozkwitnąć? To nie fair, tak bardzo nie fair.
— Więc twoim zdaniem mam się wycofać i tak po prostu wydać cię w jego obślizgłe kopyta, a przy nałożyć na siebie hańbę? - odwróciłam głowę, zaciskając zęby. Tu miał rację, nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Po policzku pociekła mi samotna łza.
— Hej. - rzekł nagle łagodniejszym tonem ogier. Zmrużyłam oczy, czując jego wargi na swoim ganaszu. Wytarł kroplę, po czym na jej miejscu złożył czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się, przytulając do ukochanego, by dzięki temu uczuciu bliskości choć na chwilę zapomnieć o troskach. Wkrótce oddałam się objęciom Morfeusza.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!