Strony

8.11.2019

Od Mint do Shiregta „Dzika róża” - Event jesienny

Ze swojego umysłu na koniec języka wrzuciłam dowolne słowa pałętające mi się po głowie, zatrzymując spojrzenie na znacznie wychudzonej sylwetce ogiera. Opuściłam powieki, pragnąc zebrać myśli w chwili nieco niezręcznej oraz pełnej napięcia ciszy, żeby móc podjąć dobre działania do jej przerwania. Przerażało mnie to, że nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa otuchy, ostatniej marnej kropli nadziei w morzu pesymistycznych diagnoz. To prawie jakbym w tym momencie próbowała oszukać siebie i jego. Nawet nie wiem, ile tak naprawdę zostało mu czasu... na pożegnanie się. Shiregt obdarzył mnie beznamiętnym spojrzeniem, postanawiając szybko się oddalić. Otworzyłam pysk, jednak równie szybko pozwoliłam mu się zamknąć. Miał prawo chcieć od świata odrobiny czasu na ochłonięcie. Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie, bezlitośnie miażdżąc resztki napotkanych liści i czując się, jakbym spacerowała po kościach łamanych pod naporem mych kopyt. Jesień spokojnie królowała, nadając światu kolejnych barw, blaknących z czasem. Z drzew spadały uschnięte resztki życia, które kończyły jako pokarm dla rośliny, a dzięki temu miały wiosną narodzić się kolejne liście. Bezlitosny krąg życia.
-Hej...- usłyszałam za sobą szept, ledwo zarejestrowany przez mój umysł- Masz może chwilę?-czyjeś słowa mieszały się z wiatrem. W pierwszym odruchu zastygłam w bezruchu, drżąc niczym jeden z tych jesiennych liści. Opuściłam powieki, tonąc w ogromie swoich myśli. Jesteś szalona i niedorzeczna, Mint. Nikt przecież nie zaczepia bezbronnych klaczy bez wyraźnego powodu, ... prawda? A ... jeśli ma powód? - Hej? - głos ponownie się odezwał. Otworzyłam oczy, pozbywając się resztek złudzeń. Przed moim obliczem stało ucieleśnienie wdzięku i gracji. Pysk tajemniczej osobowości zdobiły liczne żyły, a także blizny świadczące o paru nieprzyjemnych przygodach. Posiadał tęczówki w kolorze dojrzałych orzechów, a jego wzrok przeszywał każdy punkt mojego ciała, emanując pewnością siebie. Czoło jego zakrywała hebanowa grzywa ciągnąca się prawie do kłębu, ciało natomiast pokrywały liczne mięśnie. Wszystko to podkreślała jego czekoladowa sierść. Wydaje się ogromnym kontrastem do marnej obecnie sylwetki Shiregta.
-Um...- zająknęłam się, a wszystkie znane mi słowa nagle zniknęły z mojego słownika. Napaść?
-Wyręczę cię- odpowiedział na moje zdezorientowanie tonem nieznoszącym sprzeciwu. W duchu zastanawiałam się, kiedy będzie idealny moment na ucieczkę- Daj Shiregtowi szansę. On Cię kocha, ale nie może tego okazać, ponieważ grozi mu śmierć z kopyt Mivany. On naprawdę chce, żebyś była szczęśliwa, uwierz mi.
-Nie wydaje mi się, żeby tak zachowywała się osoba, która kogoś kocha. Kim jesteś, żeby wtrącać się w naszą relację?- trochę wytrącona z rytmu zmierzyłam go wzrokiem, zachowując przy tym spory dystans od rozmówcy. Cóż, nie tak sobie wyobrażałam naszą rozmowę.
-Sobą- posłał mi szarmancki uśmiech, najwyraźniej będąc dumny ze swej krótkiej wypowiedzi. Prychnęłam, przewracając oczyma.
-Jeśli szukałeś psychologa, to dobrze trafiłeś- mruknęłam, a moje kąciki warg mimowolnie się uniosły. Pomaganie to moja specjalność. Pomaganie w zepsuciu żywota również.
-Mint... Ja wiem, że to takie niewiarygodne i ciężko jest w to uwierzyć, ale... oh, to prawda...-towarzysz skierował swój wzrok ku ziemi, a ja byłam skłoniona do większej refleksji. Był taki nieporadny, ale to paradoksalnie nadawało jego słowom większej mocy rażenia i realizmu. Nie mówił formułkami z księżyca, jedynie rozpaczliwie błagał. Być może ten format był jakąś formą manipulacji, ale nawet z tą świadomością był bardzo przekonujący co do kwestii ulitowania się nad nim.
-Skąd znasz moje imię?- chwyciłam pierwszy lepszy wątek, który nie wymagał ode mnie głębszych przemyśleń. A może tylko pozornie nie wymagał...
-Nie sądziłem, że tak późno zadasz to pytanie. Cóż, Shiregt dużo mi o tobie opowiadał- westchnął, jakby tonąc w swoich własnych wspomnieniach. Otaksowałam go pytającym spojrzeniem- Nie musisz tego przecież wiedzieć- parsknął rozgoryczony i oddalił się na odległość paru kroków- Przepraszam, później dokończymy rozmowę, droga damo. Muszę się zbierać. Pamiętaj, o czym ci powiedziałem — chwilę później w biegu zniknął mi z pola widzenia, pozostawiając w moim umyśle setki pytań.
***************************Po gwałcie********************************************
-Witam, widzę, że się pogodziliście- usłyszałam kroki, a zaraz po nich głos, który z jakiegoś powodu wstyd było mi kojarzyć. Tajemniczy przyjaciel Shiregta. Spojrzałam pustym wzrokiem w przestrzeń, krzepiąc się uczuciem ciepła płynącym ze stojącej obok mnie latorośli- Chyba że już wcześniej ukrywaliście to złotko- mimo iż nie widziałam pyska rozmówcy, zakładałam, że na jego pysku wykwitł szarmancki uśmiech.
-Nie powinieneś tak mówić do... zranionej klaczy- odpowiedziałam mu sucho, niemalże beznamiętnie.
-Shiii, przegiąłeś- uniósł łeb ku niebu- Ja wiem, że nie możesz się oprzeć, ale żeby tak od razu z penisem?- pokręcił głową, wyraźnie rozbawiony sytuacją. Wszystkie moje mięśnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a ja czując napięcie rosnące w powietrzu, odwróciłam się. Zaczęłam odchodzić w nieznanym sobie kierunku. 1, 2, 3, 4, 5, 6 kroków. Jeden krok za mało, by uciec od kpiącego spojrzenia gniadosza. Prześwietlał moje ciało, zabijając kolejne komórki, aż zaczęłam się trudzić, by wziąć oddech. Nie chcę płakać córeczko. Nie, naprawdę nie chcę. Nie chcę, żebyś przeze mnie cierpiała. Za moimi oczami mieszkał Tango i kiedy je zamykałam, pokazywał się w pełnej okazałości. Czasem jednak w morzu wspomnień przestawał czekać na noc i powodował cierpienie, jakiego nigdy wcześniej nie byłam sobie w stanie wyobrazić. Obrzydzenie do własnego ciała i samej siebie. Zanik resztek egoizmu. Chodziłam niczym psująca się zabawka, praktycznie bezcelowo.
-Co się tu dzieje?-dobrze znany głos, niegdyś zapalający ciepło w centrum mojego organizmu dostatecznie mnie rozbudził i wyrwał z przemyśleń. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się dzieje. Oh, ile oddałabym, żeby zrozumieć, choć część z otaczającej mnie rzeczywistości. Skierowałam spojrzenie w kierunku małej klaczki. Kruchej niczym wysuszony kwiat. Zagubionej w gąszczu kłamstw i pomówień. Młodej, dzikiej róży. Odłamka świata. Róża posiada kolce, ale także i piękne płatki. 
<Shi? Oddaję pałeczkę>

Hej, z  tej strony Lisek. Chciałam tylko powiedzieć, że to opowiadanie jest z dedykacją dla róży... KTÓRA MNIE OSTATNIO  ZRANIŁA W MÓJ BIEDNY PALEC. Dziękuję za wysłuchanie!

6 komentarzy:

  1. Shi: *Wyrzuca pałeczkę przez okno* I tam, nikomu nie będzie się chciało zajrzeć

    OdpowiedzUsuń
  2. Together with my personal motorised item, I could plan any shades or even draperies so that you can open up with a precise period early in the day. https://imgur.com/a/2Xt9VNg https://imgur.com/a/TJW8Ds8 https://imgur.com/a/xnOZXoZ https://imgur.com/a/x4HUdZN https://imgur.com/a/HC8KY9O https://imgur.com/a/aJdkmIa https://imgur.com/a/EauQr9s

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!