Strony

23.09.2019

Od Tantai, Seria Treningowa #3 (Technika)

Przechadzanie się jest dobrą rzeczą. Każdemu czasami przydaje się chwila wytchnienia od innych. Nie trzeba z nimi siedzieć na siłę. W każdym razie, ja się tego trzymałam. Asertywność też jest bardzo ważna. Bez niej podejmuje się złe wybory i nieodpowiednie decyzje. I tego też się trzymałam. Tak samo jak tego, aby nie ufać nikomu tak bardzo, jak sama ufam sobie. Khairtai dalej nie odpuszczała i próbowała mnie zepchnąć na złą drogę. Ze strachem zdawałam sobie, jak bardzo zaczynam tracić kontrolę nad emocjami i własnym ciałem.

Faktycznie jej działania są strasznie wyniszczające, a ja nie umiem na to nic zaradzić. Wstydziłabyś się, Tantai. Powinnaś coś z tym zrobić. Zranić ją, znęcać się albo... Zabić. Stanęłam gwałtownie, zdawając sobie sprawę z tego, co tak naprawdę przyszło mi do głowy. Pokręciłam głową i z podkrążonymi oczyma szłam przez złocistą gęstwinę. Padał deszcz, a woda spływała mi po bokach brzucha, skapywała z pojedynczych kosmyków grzywy i zatrzymywała się na rzęsach okalających moje brązowe oczy. Otrzepałam się, machając mocno ogonem.

- Powinnam coś poćwiczyć, żeby odreagować... - mruknęłam do siebie i powoli podniosłam głowę, rozglądając się. Szybkość, zwinność... To już przerabiałam. Może teraz technika? Warto coś dopracować w walce. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Jakiś czas szukałam odpowiedniego celu, aż moim oczom rzucił samotny koziorożec syberyjski. Nie wyglądał na słabego. Mógł stać się dobrym workiem treningowym. Oczywiście nie chciałam, żeby wyzionął ducha, był bogu ducha winny. Nie chcąc dłużej się zastanawiać, podkradłam się do mojego celu. Uważałam, aby nie hałasować i stawiać rozważnie kroki. Zmrużyłam oczy, a potem zaatakowałam. Kozioł zerwał się do ucieczki, ale szybko dogoniłam go i dopadłam. Oczywiście, instynktownie zaczął atakować mnie swoimi zakręconymi rogami. Odskakiwałam na boki, co jakiś czas zadając mu ciosy w nogi. Po którymś takim uderzeniu, kozioł upadł na ziemię, jednak szybko się podniósł i zaszarżował wprost na mnie. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej, z budzącą się trwogą odepchnęłam koziorożca, gryząc go w szyję i co jakiś czas powalając na ziemię. Zwierzę w końcu upadając, nie chciało się podnieść, jakby gotowe na śmierć. Kozioł popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, a ja lekko skinęłam głową. Samiec niepewnie wstał i uciekł tak szybko, że nawet się nie odwróciłam. Następnie walczyłam jeszcze z kilkoma innymi mniejszymi lub większymi zwierzętami, a pod koniec dnia byłam wyczerpana, ale i dumna ze swoich osiągnięć. Odkryłam nowe techniki i swoje umiejętności. Do walki z pewnością mam jakiś dryg. Stanęłam pod rozłożystym drzewem, a Aanchal umościł mi się w grzywie.
- Dobranoc, Tantai.
- Dobranoc, Aanchalu. - wyszeptałam, a Morfeusz po niedługiej chwili złapał mnie w swoje objęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!