Strony

10.08.2019

Od Mivany do Shiregt'a ,,W domu"

Serce waliło mi jak oszalałe, jak gdyby chciało wyrwać się z mojej piersi i rzucić Shiregt'owi pod kopyta. W brzuchu czułam istną rewolucję, a w głowie szumiało jak w ulu. Miałam wrażenie, że zaraz po prostu padnę, jak te wszystkie wysoko urodzone klacze z opowieści matki. Bądź co bądź, również byłam arystokratką, a sytuacja wydawała się jak najbardziej odpowiednia. Nic takiego się jednak nie stało. O oddychaniu przypomniałam sobie dopiero wtedy, kiedy moje spragnione tlenu płuca wzięły niejako za mnie oddech. Z moich chrap uleciał obłok pary.
- Shiregt, ja... - starałam się jakoś ubrać w słowa wszystko, co czuję. Wiedziałam jednak, że gdybym chciała mu to wytłumaczyć, musiałabym opowiedzieć historię całego swego żywota. Cofnęłam się o krok, okazując niezdecydowanie. Od razu zbeształam się w myślach. Miva, serio? Przez tyle lat czekasz, aż odwzajemni twoje uczucie, a teraz chcesz uciec? Nie sądzisz, że za dużo w życiu uciekasz? - Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałam.
Zamiast dać tej niepewnej twarzy czas na otworzenie się i skomentowanie tego jakoś zrobiłam najbardziej odważną rzecz w swoim życiu. Dwa przeżyte pożary lasu? Nah. Skopanie tyłka różnym intruzom? Pff, to każdy robił. Wybranie się w samotną podróż po Mongolii i wkroczenie na tereny innego stada? To też już było. Nieee, ja szybkim ruchem znalazłam się przy gniadoszu, łącząc nasze wargi w pocałunku. Z początku zszokowany, Shiregt zaraz stał się panem sytuacji. Czego ty byś chciała, w końcu jest dużo bardziej doświadczony. Z początku delikatny, wręcz przyjacielski, nasz kontakt z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny... Mimo roztaczającej się po moim ciele fali rozkoszy oderwałam się od niego. Nie odeszłam, lecz oparłam swoją głowę o jego. Z uśmiechem starałam się uspokoić, jednak zamiast tego zaczęłam drżeć, opanowując chichot. Monarcha odsunął się nieznacznie, rzucając mi pytające spojrzenie.
- To nic, tylko - prychnęłam - Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć, po prostu strasznie się cieszę.
- W takim razie, ja również - szepnął, obejmując moją szyję. Było mi bardzo przyjemnie, czując jego ciepło i będąc świadomą jego bliskości. Staliśmy tak w milczeniu jeszcze chwilę, zupełnie jakbyśmy nie byli pewni, czy to wszystko prawda. Przynajmniej ja nie wierzyłam w swoje szczęście. Potem, wciąż wciąż wtuleni w siebie, ruszyliśmy powolnym krokiem przez las, bez żadnego celu i kierunku, napawając się swoją obecnością i pięknem przyrody.
- Hej - podjęłam, zatrzymując się nagle. Od razu przypomniałam sobie moją ksywkę z dzieciństwa.
- Hm..?
- Nie sądzisz, że stado może trochę potrzebować, no nie wiem... Ich przywódcy? - Odsunął się ode mnie jak oparzony. Spojrzałam na niego z nieskrywanym rozbawieniem - Ja wiem, że te kilka koni to tylko drobny szczegół, który można przeoczyć, ale chyba musimy wracać.
- Chyba? - spojrzał na mnie pozornie spokojny, jednak widziałam cień niepokoju czający się w jego oczach. Byłam świadoma, że bycie władcą wymusza na tobie dbanie o swoich, jednak Shi traktował każdego niemalże jak rodzoną matkę.
Szybkim truchtem dotarliśmy do charakterystycznego wgłębienia, gdzie zwykle stacjonowaliśmy, znajdując się nad Chirgis. Na dole leniwie pasł się klan. Mój Klan Mroźnej Duszy. W moich oczach zakręciły się łzy, kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo brakowało mi tego widoku. Jestem w domu.
- Widzisz? Nikogo nie zjadło. Możesz już wziąć wdech - odezwałam się z lekko łamiącym się głosem.
Ogier, jakby widząc czytając mi w myślach, podszedł bliżej.
- Dobrze, że już wróciłaś.

Shiregt? Postanowiłam, że dam ci się wypisać przed wyjazdem, hie hie

1 komentarz:

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!