Strony

10.08.2019

Od Mint do Mivany „Zakończyć żywot”

Jedna chwila. Jeden oddech. Całe moje starania wyrobienia sobie autorytetu poważnej klaczy legły w gruzach, gdy moje wargi zetknęły się z wargami Mivany w zdającym się nigdy nie mieć miejsca pocałunku. Tak nierealnym, odległym i dziwacznym, a jednocześnie obcym geście. Wszystko to przez jedno głupie osunięcie kopyta, które nieświadomie zaważyło o losie moich zbolałych warg. Fala obrzydzenia otuliła mnie grubym płaszczem, zakrywając niemalże każdą część mojego ciała. W moje mięśnie wstąpił prąd, który nieporadnie popchnął moje kończyny na bok. Przewróciłam się, stykając się plecami z twardym gruntem, który przywołał moje myśli do porządku. W gardle zastygło mi nieme „wybacz”, a moje policzki nieoczekiwanie zaczęły płonąć. Czułam, jak ogień zjada kolejne płaty skóry na moim pysku, z satysfakcją sięgając po kolejne. Przymknęłam powieki, chłonąc kojącą ciemność, która ogarnęła moje ciało niczym strumienie krystalicznej wody. Znowu uciekłam w swój własny, fikcyjny świat pustki, pragnąc rozpaczliwie odciąć się od rzeczywistości. Trzy. Dwa. Jeden. Ogarnij się. Wstałam, mając wrażenie, iż dźwigam na swoim grzbiecie ciężar grzechów całego świata. Szybkich, chaotycznych gestów, które kuszą swą prostotą.
- Przepraszam- wyszeptałam, spuszczając wzrok- Powinnam bardziej patrzeć pod nogi- powiedziałam, mając skrytą nadzieję, że został mi jeszcze, choć okruch godności. Czyżbym bała się braku chwały u wroga? Swoją drogą pod nogi. Zdałam sobie sprawę, że topiąc się, we własnych egoizmie z chęcią bym ją zdeptała. Łamiąca się kość, po łamiącej się kości...
-Mint?- usłyszałam zaniepokojony głos jeleniowatej klaczy- Co... to... miało...być.
-Osunęła mi się noga i na ciebie wpadłam. Nie rozumiem co w tym skomplikowanego- odrzekłam, odruchowo otrzepując się. Najbardziej niepokojące jest to, że jeśli widział to cały klan, to szykuje się sensacja plotkarzy. W końcu nie mają nic lepszego do roboty. Rozejrzałam się, lecz moje spojrzenie nie natrafiło na żadną żywą duszę prócz stojącej przede mną Mivany. Choć nie byłam do końca pewna swoich założeń, spłynęła po mnie lawina ulgi.
-A-ha. To do zobaczenia- zmierzyła mnie wzrokiem, po czym zaczęła się oddalać, dodając tej chwili dodatkowe dwie szczypty niezręczności. Coś mi mówi, że jeszcze się dzisiaj zobaczymy. Idąc za jej przykładem, skierowałam swoje kroki w przeciwną stronę. Mint Mirdelli, jeśli faktycznie twoi rodzice czyhają gdzieś na nieboskłonie, to muszą być bardzo załamani. Nagle poczułam jak grunt się pode mną... zapada. Na wpół zdziwiona, a na wpół przestraszona zaczęłam machać kopytami w bardzo szybkim tempie. Chwilę później znalazłam się pomiędzy ukochaną ciemnością... Moja godność chyba właśnie zakończyła swój żywot.
<Miv? Nie zjadaj >.< >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!