Strony

12.07.2019

Od Mint misja #10 „Koniec”

Ten dzień nie miał być zwyczajnym, zwykłym wycinkiem doby, nic nieznaczącym na tle całego żywotu. W ten dzień nie miałam cieszyć się zwyczajnym, żałobnym kołysaniem się samotnych, nagich gałęzi drzew, ledwie muskanych przez wiatr. Ten dzień nie miał być tym, który nie pozostawi po sobie śladu. Przynajmniej ma nastoletnia dusza była wielce zapatrzona w ideę spędzenia go wyjątkowo. Zapominając o tym, że... moje serce może już nie mieć dla kogo bić. Że może umrzeć wraz z duszą, gdzieś pośród bezkresnych stepów, mając przed sobą wciąż wizję słodkiego, uschniętego kwiatu miłości. Ten dzień miał przynieść mi radość, a nie dawać mi za zadanie przynoszenie szczęścia innym. On nie miał taki być...  Ruszyłam przed siebie, próbując wyłapać, choć odrobinę urokliwości obecnej pory roku. Długo nie trzeba było czekać, by ujrzeć zwisające smętnie sople, z których powolnym ruchem nieuchronnie ześlizgiwały się w kierunku podłoża krople życiodajnej cieczy. Jednocześnie zapierały dech w piersiach i dawały dziwne uczucie melancholii, kiedy spotykało się je z każdym, najmniejszym krokiem. Zamrożone życie... prawie jakby natura wiedziała, jak moje serce radzi sobie do dziś z dawnym zadurzeniem, które zostało brutalnie pozbawione sensu. I to właśnie w ten dzień parę lat temu... Byłam szczęśliwa u boku Shiregta. Mężnie, nie oglądając się za siebie i łapiąc się ostatniej deski ratunku-jego rozkosznej grzywy... Przełknęłam ślinę, słysząc za sobą kroki. Miałam ochotę na zobaczenie spływających kropli krwi na mojej broni, a raczej jej „zwłokach”, po tym, jak mongolskie wiatry zrealizowały na niej swój własny plan. Zwierzę stąpające za mną jednak poniekąd wybawiło mnie od macek swych własnych myśli.
-Panienko- wydobyło się z gardła nieznanego kopytnego, który zdążył już zbliżyć się do mnie, tak, iż niemalże dotykał mego zadu. Odwróciłam się gwałtownie, otwierając pysk w pełnej gotowości na posłużenie się nim do wypuszczenia z siebie lawiny ledwo klejących się ze sobą kwestii i nigdy nie wypowiedzianych myśli, lecz ów towarzysz kontynuował- Prosiłbym Cię o przekazanie tego listu pewnej medyczce- jego dykcja pozostawiała wiele do życzenia, ale dało się go na ogół zrozumieć. Zanim zdążyłam dopytać o jaki zwitek papieru mu chodzi i o którą świerzopę, zakończył dumnie swą wypowiedź, podając mi korespondencję- Proszę i żegnam- odbiegł, pozostawiając w mojej głowie wiele pytań bez odpowiedzi. Doszłam do wniosku, iż najlepiej będzie go otworzyć i poznać jego treść...

Witaj czcigodna Erino

Nadszedł czas na zapomnienie o tym koszmarze z Arrowem, nieprawdaż?

Poczułam, że wchodzę już na czyjeś intymne pole, co przynosiło mi dość spory dyskomfort, poza tym poznałam już adresatkę, więc zamierzałam przerwać... Skończyło się na tym, że tylko zamierzałam. Ciekawość to chory instynkt, jednocześnie przynoszący satysfakcję, kiedy się go zaspakajało, co potęgowało jego dziwność.

Przyznaj, że przezywanie Cię od gówien szczura zostało przez ciebie miło zapamiętane.

Nigdy nie spodziewałabym się, że czytając czyiś list miłosny, zacznę się szczerzyć jak idiotka.

A te źrebaki... Przyznaj, że potrafimy sobie zrobić dobrze, lepiej niż one wyglądają. Mówisz, że trafiam do twojego tyłka bardziej niż do serca? Zawsze to lepiej bym kimkolwiek dla ciebie. Nawet jeśli to oznacza bycie zwyczajnym odpadem.


Może to jednakże nie była tak wesoła treść, jakiej się spodziewałam...

A co do moich odzywek nie myśl, że o nich zapomniałem. Martwe szczury przy tobie wymiękają w kategorii uroku...
Pewnie, gdybym próbowała flirtować, wyglądałoby to identycznie. Może dlatego samotność tak bardzo upatrzyła sobie mnie?



A teraz klasyk- mam dla ciebie pytanie. Czyżbyś była córką historyka? Bo mam między nogami powstanie. Uhg, coś mi wpadło do oka. Cholera... To chyba jesteś ty... Wiesz... Chciałbym ci zaproponować spotkanie, bo muszę zapamiętać, jak wyglądasz, żebym mógł powiedzieć koledze, co chcę na święta. A potem krótka piłka- trzeba z tobą chodzić czy dajesz od razu? Bo wiesz... może i jesteś płytka, ale wierzę, że wejdzie cały!

Jestem pewna, iż owa przedstawicielka płci pięknej się z chęcią skusi.

To jak? Masz zamiar mnie pocałować czy będę musiał kłamać w swoim pamiętniczku?
Czy myślisz, że Urząd Skarbowy przyczepi się do mnie, jeśli nielegalnie podaruję Ci komplement?
Kiedy się urodziłaś padało… To nie deszcze… To łzy… Niebo płakało, bo straciło swoją najpiękniejszą gwiazdę, którą jesteś właśnie TY! Mogę pomasować ci zad, bo pewnie boli po tym upadku z nieba. Mówił Ci już ktoś, że byłabyś genialnym marynarzem, bo szybko potrafisz postawić maszt? Udowodnić ci, że jesteśmy podobni? Też nie zbieram ludzkich kości w lesie. Ale teraz...
Ktoś mi powiedział, że uśmiech to pół pocałunku. Uśmiechnij się do mnie dwa razy! I przyjdź do drzwi mojego serca dziś wieczorem o tej samej porze.
~~Tajemniczy wielbiciel

Odrzuciłam list na bok, oddając go w pełni wiatrowi, który szybko wziął go błyskawicznie w swoje objęcia i zaniósł w miejsce znane tylko samemu sobie... Niech miłość ginie z każdym jego tchnieniem. Koniec...
Ps. Przy okazji załapałam się na misję 700-set słów :).

Ps nr 2. Pisząc to, płakałam na przemiennie ze smutku i śmiechu xD.

Zaliczone... (przestań robić takie listy, proszę)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!