Strony

12.06.2019

Od Khairtai do Shiregt'a ,,Palące spojrzenie"

- Ah, jednak chodziło o Rose, Hypnos. - zawołał Shiregt, a odchodzący ogier zdołał go usłyszeć i kiwnąć głową.
Powoli podniosłam wzrok na gniadosza. Zacisnęłam usta i spojrzałam na Tantai. Zmrużyłam oczy i ciężko westchnęłam.
- Rose chciałaby zaopiekować się moją córką? - zapytałam, podnosząc łeb. Może nawet z lekkim oburzeniem, wymalowanym na smukłym pysku. 
- Dokładnie. - Shiregt kiwnął głową. - Nie mogę Ci w pełni zaufać, oddając pod opiekę tę klaczkę. Zapewniam, że będzie dobrze żyć wraz z Rose.
Uniosłam brew i prychnęłam, przewracając oczyma. 
- No dobra. Mogę ją jej oddać, ale pod warunkiem, że będę się mogła z nią spotykać, kiedy mi się podoba. Pasuje? - warknęłam pod nosem i delikatnie przysunęłam do siebie córkę. Najchętniej w ogóle bym jej nie oddawała, ale po części obudziła się we mnie litość. Nie chciałam niszczyć życia tej niewinnej istocie, mimo że tak bardzo jej nienawidziłam. Zamknęłam oczy, a po chwili je otworzyłam. 
- W porządku, ale nie za często. - władca zmierzył mnie chłodnym wzrokiem i spojrzał na Tan. Szampańska klaczka, zapewne nie wiedziała, co się dzieje, stała dosłownie przyklejona do mojego brzucha. Spojrzałam na nią żałośnie i podeszłam bliżej do Shiregt'a.
- Ale obiecujesz mi, że Rose zaopiekuje się nią, jak należy i nie naopowiada jej o mnie złych rzeczy? - chciałam się upewnić. Co jak co, byłam matką Tantai. A matka mimo wszystko dba o swoje dziecko. Nie znałam tej całej Rose i nie ufałam jej. Ani trochę. 
- Jestem pewien. Może jeżeli się poprawisz, będziemy w stanie zwrócić Ci nad nią opiekę. - ogier uśmiechnął się do Tantai. Raczej nie, Shiregt. Przepraszam. Zamarłam na chwilę. Byłam trochę nieobecna. Nie słyszałam głosu gniadosza. Jedynie głośny śpiew ptaków i szelest spadających liści. Wszystko działo się jak... W zwolnionym tempie? Tak, dokładnie. W zwolnionym tempie. To trudne tak rozstawać się z rodzonym źrebięciem. Przecież nie na zawsze! Będziesz mogła się z nią spotykać, przecież Shiregt to potwierdził, prawda? Khairtai, co się z Tobą dzieje do cholery?! Wcale nie lubisz tego źrebięcia.
- Mhm. Fajnie wiedzieć. - zarżałam ponuro i zmarkotniałam jeszcze bardziej, gdy na horyzoncie ujrzałam zbliżającego się Hypnosa, wraz z Rose. Przerzuciłam nienawistne spojrzenie na Shiregt'a. Ah! Tak bardzo nienawidziłam wszystkiego, co było spokrewnione z Yatgaar. Samego Shiregt'a też. Spojrzałam na Tantai, a potem na gniadosza. Gdy Hypnos i Rose się zbliżyli, popchnęłam córkę w ich stronę. Władca obrzucił mnie dziwnym spojrzeniem, a następnie odwrócił się tyłem.
- Zostawiam Was. - powiedział i rzucił znaczące spojrzenie Hypnosowi. Trudno było nie zauważyć. Tantai spojrzała na mnie przerażona, a potem obróciła się w stronę Rose. Zmarszczyłam czoło i wbiłam lodowaty wzrok w medyczkę, a następnie podeszłam do córki.
- Niedługo się zobaczymy. - powiedziałam, siląc się na łagodny ton. Odwróciłam się na kopycie, gdy usłyszałam zdziwione wołanie szampańskiej klaczki, zacisnęłam powieki. Nie słuchając dalej, wybrałam się na spacer wokół miejsca obozu Klanu. W pewnym momencie na drodze dostrzegłam Shiregt'a. Był... Sam. Burknęłam coś pod nosem i wbiłam w niego palące spojrzenie.
<Shiregt? Trochę zabrakło pomysłu. Wyszło takie sobie :P>

2 komentarze:

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!