Szłam niespokojnie za ogierem. Prowadził mnie do klanu, do którego sam należał. Podobno się tam urodził, a jak żyje, to oznacza, że nie jest tam tak źle jak w mojej przeszłości.
- Jesteśmy już blisko. - powiedział nagle Zee. Wzięłam głęboki oddech. Nagle zauważyłam dużą grupkę koni. Jak się domyśliłam, to był właśnie ten klan. Podszedł do mnie jakiś koń. Zee szepnął, że to władca.
- Jak się cieszę, że to przeżyłeś. - powiedział ogier do Zee. Na mnie nie zwrócił nawet uwagi. Może to dlatego, że schowałam się za krzakami? Lubiłam być w centrum uwagi, ale jeżeli chodzi o władcę? W tamtym klanie miałam bardzo złego władcę. Opowiem to jednak innym razem. Wysunęłam się z krzaków.
- W-w-wasza wy... wysokość... - wyszłam z krzaków i powiedziałam kłaniając się.
- Widzę, że mamy gościa! Jak się nazywasz? - spytał sympatycznie ogier.
- Chocolate. - wyszeptałam. Ogier uśmiechnął się.
- Shiregt z dynastii Altbachów. - powiedział miłym głosem.
- M-miło mi. - powiedziałam dalej, niepewna, czy to na pewno miły towarzysz.
- Choć, oprowadzę cię! - wtrącił Zee. Zgodziłam się. Nawet podobało mi się to miejsce. Później Shiregt oprowadził mnie po klanie opowiadając różne rzeczy, na przykład jak nazywają się poszczególne konie. Wtedy jeszcze bardziej spodobało mi się te miejsce.
- Mam pytanie... Jak chcesz pracować? - zapytał nagle Shiregt.
<Shiregt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!