Strony
▼
25.05.2019
Od Mint „Gwałcenie klaczy w Wielkanoc nie przystoi- czyli jak zmęczyć się bardziej deptaniem narcyza niż rozdawaniem pakunków” Quest 10 z grupy II
-Znalazłem Cię. Należysz już do mnie. Próbowałem do ciebie dotrzeć różnymi drogami, jednak moi pomagierzy zniknęli bez śladu- podczas spaceru z moim wiernym towarzyszem- Lendem, zostałam brutalnie zatrzymana przez starszego, czekoladowego ogiera, który nie wyglądał, jakby przez całe życie odwalał całkowicie czystą robotę. Zdezorientowana stanęłam jak wryta, a on wykorzystał okazję, kiedy się nie stawiałam i złożył chłodny pocałunek na moich wargach. Mogłam jednak liczyć na swojego błotniaka, który zaczął nierówną walkę z tajemniczym przybyszem, boleśnie raniąc jego grzbiet. Wspomniany przed chwilą przedstawiciel gatunku końskiego jednak zrzucił mojego ptaka na wysuszone podłoże.
-Czegóż pragniesz?- posłałam mu oczekujące spojrzenie wypełnione goryczą. Najgorsze jednak było to, że miałam dziwne deja vu i nie miałam pojęcia czy powinnam być tym choć trochę podbudowana na duchu czy może uznać to za powód do popadnięcia w większą żałobę. Na pierwszy rzut oka gniadosz nie miał prawa mieć dobrych zamiarów, lecz miałam w zwyczaju się upewniać co do moich spostrzeżeń. Pomimo przed chwilą wymienionego nawyku zachowałam nieufność co do tego osobnika.
-Ciebie- odpowiedział, co było dość przewidywalne. Za tą odzywkę miał słono zapłacić, przynajmniej taka myśl wykwitła w mojej głowie przez pierwsze parę sekund. Musiałam jednak odsunąć tę perspektywę jakże przyjemnej czynności na bok. Na razie trzeba było się skupić na znalezieniu w miarę stabilnego gruntu, mówiąc inaczej wiedzieć, że jestem na wygranej pozycji i tylko w spokoju się bawić. Teraz nawet nie wiedziałam, czy w zaciszu zielonych roślin czeka jego banda i nie wyskoczy w najmniej oczekiwanym momencie.
- Spróbuj- posłałam mu wyczekujące spojrzenie- Wkrótce oślepi Cię twoje własne ego i nie będziesz mnie widział, lecz dla ciebie każda sekunda zabawy się liczy, czyż nie?
-Skul pysk- warknął- Nie ja tu jestem od wydawania odważnych tez.
-Dlatego nie wygryzaj mnie z roboty- zaśmiałam się krótko, dając mu do zrozumienia, iż pomylił się w swojej wypowiedzi.
-Nie ja, bo...- próbował uzasadnić swoje wcześniejsze słowa- Zresztą, po co tracę czas na rozmowę z tobą- wykręcił się od interesującej mnie odpowiedzi, zwyczajnie poczuł się już odrobinę nieswojo i szczerze odrobinę podniosłam się na duchu. Zapowiada się interesujący pojedynek z panem, któremu nie brakowało narcystycznego przekonania o sobie, ale za to argumentów już tak. Nie powinnam oceniać książki po okładce, ale ten ogier wydawał się tak płytki i przewidywalny, że bardziej się nie da.
-Bo?-złapałam go za słówka- Skoro ze mną rozmawiasz i jestem płci pięknej, powinieneś mieć do zaoferowania piękne kwestie, więc bez obaw możesz je rozwijać- ta wypowiedź może i nie była do końca w moim stylu, bo nie zwykłam popisywać się błyskotliwością wypowiedzi w tak... cóż chamski sposób? A może po prostu myśląc to, chciałam zwyczajnie poczuć się inna niż te wszystkie klacze z nieopanowanym tupetem?
-Hej.... dwójko koni! Może mi pomożecie?- jakieś naiwne zwierzę, a dokładniej zając wyrosło między nami jakby znikąd. Odruchowo cofnęłam się i podkuliłam uszy- Pomyliłem się przy rozdawaniu wielkanocnych prezentów!
-Milcz- donośnym tonem zwrócił się do niego gniady towarzysz. Lendo, który już otrzepał się z piachu i już od dłuższego czasu przysłuchiwał się naszej rozmowie, uniósł się odrobinę nad ziemią i mruknął coś do małego stworzenia, po czym dał mi znak, iż się nim zajmie.
-Aleś ty miły -prychnęłam i odwróciłam się, powoli odchodząc.
-Czekaj mała, jeszcze nie skończyliśmy!
-Nie obchodzi mnie to- podążyłam galopem za moim towarzyszem. Narcyz nie pomyślał, że mogę tak po prostu się oddalić. Walnięty głupiec, choć w sumie to i lepiej dla mnie. Heh, gwałcenie klaczy w Wielkanoc nie przystoi, czyż nie?
A teraz czas skorzystać z tych jakże osobliwych świąt!
~~*~~
-Wszyscy?- zapytałam zziajana zająca, kiedy podmienialiśmy prezenty Arrowowi i Mivanie. Muszę przyznać, że ma wyjątkowe poczucie humoru, nawet jeśli zrobił to przypadkowo.
-Jeszcze pięćdziesiąt koni- odrzekło zwierzę z czystą powagą wymalowaną na pysku.
-Bardzo śmieszne- przewróciłam oczyma- Ile?
-No pięćdziesiąt — odpowiedział Lendo, drażniąc się ze mną.
-A może jeszcze coś dla mnie, co?- uśmiechnęłam się lekko.
-Jak sobie zasłużysz- zaskrzeczał mój ptak, a zając tylko pokiwał łebkiem. A niech ich diabli zjedzą.
-Obawiam się, że to stanie się po moim trupie- wyszczerzyłam zęby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!