Jako iż niedawno nasze stado zmieniło położenie, na tereny łąki, gdzie
było więcej jedzenia, korzystałam z tego. Wokół mnie było mnóstwo
różnych krzaczków. Wiatr wiał, na tyle mocno, że odsłonił trochę
zamarźniętej trawy, co było korzyścią. Jadłam trawę, przyglądając się
wschodzącemu słońcu. Chciałam z kimś porozmawiać, czułam się jakoś
dziwnie samotnie. Podeszłam bliżej innych koni. W moje oczy rzuciła się
śnieżnobiała klacz. Przypatrywałam się jej, a właściwie źrebakowi, który
stał za nią. Chciałam do niej zagadać, ale nie miałam odwagi. Może
takie patrzenie na jedną klacz, wyglądało co najmniej dziwnie, ale dla
mnie nie sprawiało to problemu. W końcu oderwałam wzrok od klaczy.
Podeszłam do niej. Próbowałam zwrócić na siebie uwagę, cicho rżąc. Źrebak
stojący koło niej, zauważył mnie i najwyraźniej chciał do mnie podejść,
ale się onieśmielił. Spojrzałam na niego miłym wzrokiem.
- Cześć. - odezwałam się do klaczy.
- Cześć. - odpowiedziała, lekko nieśmiało, klacz.
- Mam na imię Rose. - uśmiechnęłam się.
- Mondream. - źrebak klaczy z ciekawością przyglądał się naszej
rozmowie. Stał koło Mondream i patrzył raz na mamę, raz na mnie.
Wyglądało to uroczo.
- To twój źrebak? - spytałam się, bo właściwie nie byłam pewna, czy maluch jest jej.
- Tak. - Mondream spojrzała z miłością w oczach na maluszka. Źrebaczek podszedł do mamy i poszturchał delikatnie pyskiem.
<Mondream?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!