Strony

24.01.2019

Od Sarit do Shiregta „A czy ty uważasz, że dobrą decyją było [...]?”

Błąkając się pomiędzy puchem o niskiej temperaturze, po raz pierwszy od początku mojej drobnej
„wycieczki” stwierdziłam, że tak naprawdę nie mam celu tego działania. Wcześniej pogoda, ekscytacja wycieczką i poczucie zgorszenia skutecznie zasłaniały to uczucie- teraz jednak miałam czas na rozmyślania, a podniecenie ucieczką prawie całkiem zgasło, wśród tej jakże bajkowej scenerii. Włóczyłam się, ponieważ... chciałam to robić? Nie, to zdecydowanie nie brzmi jak dobre uzasadnienie. Prychnęłam sama do siebie w duchu. Zaczynała mnie gnębić też ostatnio samotność i jakiś instynkt stadny. Zwykle w grupie stawałam na uboczu niczym nic nieznaczący jesienny listek wśród wielu innych. Niby spektakularny, ale nawet nie krok dalej jest mnóstwo jego braci przedstawiających zachwycającą paletę barw. Było to więc dziwne uczucie i bardzo nie podobne do moich zwyczajów. Mimo tego, że pragnęłam je zwalczyć- nie miałam jak. W końcu wokół nie kręciła się żadna żywa dusza. Gdybym była w jeszcze większym stanie rozbicia, mogłabym stwierdzić, że zawracam do dawnego klanu. To byłby pomysł doprawdy poniżej mojej godności.
Nagle na moim horyzoncie wyłoniła się gniada, smukła sylwetka i chyba ten ... koń również wybrał się na samotny spacer. Na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że oprócz tego zapewne nic nas nie łączy. Przez chwilę w milczeniu obserwowałam poruszające się od niechcenia ciało — zapewne ogiera. W końcu zatrzymał się i miałam wrażenie, że chce objąć swoim wzrokiem (pomimo, iż widziałam go od tyłu) całe zamarznięte jezioro, nad którym obecnie się znajdował. Postawiłam pierwszy krok w jego kierunku. W końcu jak ja pierwsza nie zagadam, to nikt tego nie zrobi. Będzie tak jak wcześniej, a my po prostu zignorujemy siebie nawzajem, w ciszy podziwiając cudy natury. Choć czyż nie tego właśnie pragnęłam? W końcu tak posuwając się w jego kierunku powolnym krokiem, znalazłam się niecały metr od niego. Po chwili zdarzyło coś, co sprawiło, że chciałam zawrócić. Nie miałam zupełnie pomysłu jak zacząć rozmowę.Dopiero teraz to zauważyłam. Ogier jednak wyczuwając moją obecność, sam zainicjował pogadankę.
-Cóż robisz na terenach "Klanu Mroźnej Duszy"?- ogier wyraził się jasno co do mojego położenia. Znajdowałam się na czyichś terenach i równie dobrze miałby prawo mnie zabić za zniewagę jego bądź jakiegoś innego kopytnego stada. Zresztą nieważne czyjego. W tej chwili najmniej mnie to interesowało ze wszystkich spraw, które krążyły mi po głowie.
- Mogłabym może... uraczyć wasze szeregi ?- zapytałam prosto z mostu, licząc, że mój „firmowy” uśmieszek przygotowany na takowe okazje, przekona ogiera, iż nie mam złych zamiarów. W każdym razie nie miałam innego wyjścia. Musiałam dołączyć... Ah, zmieniam zdanie — jest jeszcze parę opcji. Umrzeć z samotności, zawrócić i utracić przywilej w miarę dostępnego jedzenia w porównaniu do innych terenów. Jakoś żaden z nich mnie nie przekonywał i w sumie w tej kwestii nie dziwiłam się sobie-M-mogę się poddać testom- dodałam po chwili, jakoś nie wierząc, iż przyjmują, każdego członka jak leci- Byle nie brutalnym-tymi słowami kończąc swoją wypowiedź, uniosłam kąciki warg. To był szczery uśmiech...
-Z pewnością. Mamy mnóstwo stanowisk do wyboru, bez względu czy lubisz mordować, czy uczyć źrebaki- zaczął pierdolić coś nie na temat. W duchu przyjęłam to jako niewinną reklamę, chociaż czułam się trochę urażona, iż wypowiada jakieś formułki, które pewnie powtarza każdemu przybyszowi. Cóż, w jego oczach zapewne nie różniłam się od tutejszych wariatów niczym- Jako takowego testu nie mamy, lecz dajemy początkowo kredyt zaufania i to od ciebie zależy, jak go wykorzystasz- wrócił do tematu.
-Ah...-zająknęłam się. Brak sprawdzenia czy nie jestem... hm- najłagodniej ujmując tym złym koniem mnie trochę niepokoił. Bóg wie kto zagrzewa sobie miejsce w tym klanie- Cóż... ze mną nic nigdy nie wiadomo- wyznałam, modląc się w duchu, by odebrał mnie jako jakiejś o nie zdrowych zmysłach i kulejącej psychice. Miał prawo w końcu mieć takie przypuszczenia.
-Przedstawię ci pełną listę rang- stwierdził z westchnieniem i zaczął wymieniać oraz objaśniać zadania konia posiadającego takowy "tytuł". Im więcej nazw było już wypowiedzianych, tym bardziej się w tym wszystkim gubiłam. Jedna tylko wyryła mi się w pamięci. Zwiadowca....- Wróć do mnie, kiedy się zastanowisz-odparł.
-Poczekaj- powiedziałam, tym samym sprawiając, iż zatrzymał się w pół kroku- Musisz mi doradzić jak być dobrym zwiadowcą- mój szept mieszał się z wyjącym wiatrem- Czyż nie?
-Uważasz, że nie za szybko podjęłaś decyzję? Może dasz sobie jeszcze trochę czasu?-upewniał się co do mojej decyzji. Dla mnie sprawa już była oczywista. Czułam się przeznaczona do pełnienia właśnie tego stanowiska.
-A ty uważasz, że dobrą decyzją było mnie wpuścić w wasze szeregi?- zapytałam z niewinnym uśmieszkiem.
<No... Shi. Liczę na świetny odpisik>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!