Strony

24.01.2019

Od Etsiina do Miriady ,,Noc jak noc"

-Dlaczego to zrobiłeś? –zapytała Miriada. Chociaż pytanie nie odnosiło się wprost do jakiejś czynności którą wykonywałem, wiedziałem, że chodzi jej o to, dlaczego postanowiłem iść z nią i resztą na tą misję dyplomatyczną. Stałem w milczeniu przypatrując się otoczeniu i co najgorsze, nie wiedziałem jak odpowiedzieć klaczy. Myśli kotłowały mi się w głowie. Mogłem znaleźć nawet tysiąc takich powodów dlaczego to zrobiłem, a jednak znałem ten jeden, konkretny, dla którego chciałem uczestniczyć w całej tej misji. Spojrzałem na nią, trudno było mi nawet otworzyć pysk.
-Może ze względu na Ciebie? –spytałem bardziej samego siebie. Po chwili zdałem sobie sprawę jak dziwnie musiała zabrzmieć ta odpowiedź i to wypowiedziana z moich ust.
–To znaczy, wiesz.. jesteś moją przyjaciółką. No przynajmniej ja tak Cię traktuje i chciałem mieć pewność, że będziesz bezpieczna, po za tym lubię przebywać w Twojej obecności. Chciałem też zrobić jeszcze lepsze wrażenie na władcy. Jestem w końcu zwiadowcą i muszę Was zawiadomić w razie niebezpieczeństwa. –trzecie zdanie zabrzmiało najmniej wiarygodnie, tym bardziej, że mój głos widocznie się załamywał.
-Ah, tak.. –odparła zmieszana Miriada. Staliśmy tak w niezręcznej ciszy. Rozejrzałem się gorączkowo w poszukiwaniu jakiegoś obiektu do tematu rozmów. Jednakże nigdzie takowego nie było.
-Uh, jak myślisz, jak pójdzie nam ta misja dyplomatyczna? –zapytałem dla rozładowania atmosfery.
-Mam nadzieję, że powiedzie się jak najbardziej dobrze. No chyba, że właśnie idziemy do jednej wielkiej pułapki, chociaż wątpię aby chcieli nas atakować. –odparła Miriada. –Po prostu bądźmy dobrej myśli.
-Masz rację. –powiedziałem i zwróciłem głowę z powrotem w kierunku księżyca. Staliśmy tak jakiś czas w ciszy. –Przejdziemy się odrobinę? Nie mogę zasnąć a warto by było obejrzeć teren wokół.
-Jasne. –powiedziała klacz. Ruszyłem pierwszy, a Miriada tuż za mną. Rozglądałem się bacznie, ale i co jakiś czas rzucałem ukradkowe spojrzenie klaczy. Ta widocznie była zainteresowana otoczeniem.
-Ładna dziś noc. –mruknąłem. Wyczuwałem jak tonę w grubej pokrywie śniegu, a raczej moje nieszczęśliwe nogi które już dostatecznie doświadczyły zimna i mrozu.
-Faktycznie. Nie często zimą można zaobserwować tak jasny księżyc.. i gwiazdy. –odparła widocznie zafascynowana klacz. Podążyłem za jej wzrokiem, wcześniej wpatrzony w księżyc nie dostrzegałem tych małych, białych i migających światełek na niebie. Dzisiaj było ich naprawdę dużo, tworzyły konstelacje i różne drogi na niebie.
-Niesamowite! –powiedziałem wpatrzony w niebo, w ogóle nie patrzyłem na drogę. Niestety zapłaciłem za to chwilę później, potykając się o korzeń drzewa przy tym wywracając na ziemię Miriadę.
-Oh! Przepraszam, przepraszam. Nic Ci nie jest? –wywróciłem oczami myśląc o własnej głupocie. Brawo, głupku. Nie umiesz chociaż raz patrzyć na drogę i nie wypie*dalać się o wszystko w zasięgu wzroku? W końcu potknę się o samo zwierzę. Pomogłem klaczy wstać.
-Nie, wszystko w porządku. Po za tym nic się nie stało. Zdarza się – powiedziała Miriada, ale było widać, że jest okrutnie zażenowana.
-To dobrze, jeszcze raz wybacz. Może pościgamy się z powrotem tam skąd poszliśmy na ten spacer? –zapytałem aby zatrzeć skutki tej niekorzystnej sytuacji.
-Właściwie, czemu by nie? –odparła klacz.
-No to.. trzy, dwa.. jeden.. start! –wykrzyknąłem. Oboje wystrzeliliśmy jak z procy. Czułem ten przyjemny wiatr który za każdym razem gdy cwałowałem owiewał moje ciało. Zawsze kochałem to uczucie. Zarżałem wesoło. Nagle Miriada znalazła się przede mną. Nieźle. Potem trochę ją wyprzedziłem to znowu ona znalazła się bardziej z przodu. Ostatecznie skończyliśmy na podobnym wyniku.
-Jak ja lubię się ścigać! –wyparowałem dysząc przy tym ze zmęczenia. –Teraz na pewno zaśniemy.
-Prawda.. –odparła klacz z niewyraźnym uśmiechem. Niedługo potem oboje poszliśmy spać. Zbudziłem się bardzo wcześnie, ale i tak już powoli wszyscy się zbierali. Cardinano był już widocznie gotowy. Yatgaar skubała jeszcze trawę. Miriada za to obudziła się w tym samym momencie co ja. Gdy przygotowaliśmy się i zjedliśmy dosyć skromne śniadanie, ruszyliśmy w dalszą drogę. Zrównałem się z Miriadą.
-Cześć. Jak się dzisiaj czujesz? –spytałem.
<Miri? Biedny Etsiinek, jak ja go karam tą niezdarnością. XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!