- Witam cię! Dobrze, że cię znalazłam! Choć za mną! - zawołała niespodziewanie Saminaria.
- Możesz znaleźć dla mnie rzadkie zioło, które zwie się Kismak? - i tak zaczęłam się interesować.
- Właśnie szykam czegoś do robienia i... - mówiłam, lecz Saminaria była jakby w pośpiechu, więc przerwała.
- No tak! Przecież potrzebny jest ci opis! A więc słuchaj uważnie, bo nie mam czasu na powtarzanie:
Jest taki dość mały kwiatek, rosnący przy jeziorze Uws, jest żółty, i ma pomarańczowy środek. Ma także liście. Liść jest mi właśnie potrzebny, ale uważaj, by nie pomylić koloru płatków z kolorem środka, bo ten kwiat ma trujące liście. Życzę ci powodzenia! Uważaj na siebie i pamiętaj o tym wszystkim, o czym ci muwiłam! - powiedziała, a po tym natychmiast pocwałowała do lasu.
Pewnie poszuka innych składników - pomyślałam. Akurat byliśmy w pobliżu jeziora Uws, trzeba tylko przebiec na równinie przy drzewach. Szłam sobie kłusem, ponieważ nie spieszyło mi się na nic. Nagle przypomniała mi się cwałująca do lasu Saminaria i pomyślałam, że to musi być pilne. Zaczęłam biec, lecz później usłyszałam krzyczenie o pomoc.
Już sama nie wiem, co robić - pomyślałam. Nie mogłam nic wymyślić, ale później...
Najpierw składnik! Może to właśnie dla niego? - po tych myślach poszłam po tego listka. Tak więc, jak już byłam przy jeziorze Uws szukałam małego kwiatka z żółtymi płatkami i pomarańczowym środkiem. Jednak, to był większy kwiatek. A może i nawet MEGAKWIAT!!! I gdy go znalazłam, to się zdziwiłam - pomyśl, że jesteś koniem stojącym przy kwiatku większym niż sosna, bo tak się czułam, i ten ,,Megakwiat" ma takie małe liście jak biedronka i musisz je zerwać. Sprawdziłam, czy to na pewno ten kwiat i zaczęłam zastanawiać się, czy nie pomyliłam kolorów płatków do koloru środka i na odwrót. Przypomniało mi się wszystko to, co mówiła Saminaria. Skoro wszystko się zgadzało, to zerwałam liście. W prawdzie klacz nie mówiła ile, ale jeden mały liść raczej jej nie wystarczy. Zerwałam więc dwadzieścia takich małych liści i...
Wracam do stada, a zaraz tu wrócę po tego ,,kogoś" co woła ,,pomocy!" - powiedziałam sobie, a później pogalopowałam do stada. Po drodze nic mnie nie spotkało, więc droga była spokojna. Odłożyłam Saminarii tego liścia ,,Kismaka". Później poszłam do tego wołającego o pomoc konia. Po prostu nie uwierzyłam! Źrebak zaplątał się w jakieś krzaki, a ja nie mogłam go wyciągnąć! Ale jakieś pół godziny po przyjściu udało mi się. Źrebak podzękował i wrócił ze mną do stada, by odpocząć. Wróciłam tam, gdzie zostawiłam liście, a tam Saminaria już je rozgniatała.
- Dziękuje ci za pomoc! - krzyknęła do mnie klacz.
- Dzięki ci! - powiedział źrebak.
- A ja wam dziękuję, że dzięki wam nie nudziłam się! - powiedziałam do nich. Później pomogłam jeszcze Saminarii, ale o tym już nie będę opowiadać...
KONIEC
Zaliczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!