Młody,
głupi. Te słowa tak bardzo wyryły się w mojej pamięci, że miałam
wrażenie, iż one zamazują sens mego życia. Każdy soczysty owoc w relacji
mojej z Shiregtem
wydawał się tak martwy, a przed oczyma widziałam tylko ogiera
wypowiadającego te je dwa przeklęte wyrazy w swojej kwestii. Biegnąc
przed siebie, stukałam głucho kopytami po twardym podłożu. Czy można być
za głupim... na prawdziwą miłość? Poczułam, jak na mojej wyciągniętej
szyi pojawiają się pierwsze stróżki potu... Pobłyskiwała ona nieśmiało,
dzięki tarczy księżyca, która niedawno zagościła na niebie. Słone krople
przynosiły ochłodę, spadając na moje nogi i odrobinę niwelując uczucie
palenia się mięśni. Usłyszałam za sobą biegnącego gniadosza, ale w
niczym mi to nie przeszkadzało poruszać się szybko do przodu. Czułam w
sobie falę goryczy, która powoli wprowadzała coraz więcej chłodu do
mojego serca. Opętanej przez rozpacz klaczy przecież nikt nie chce znać.
Czułam, jak chłonę wciąż chłodne uczucia, od kawalera za mną, bo żadnej
ciepłoty nie miał już do zaoferowania na tym poziomie relacji z nim, na
którym ja wciąż zagrzewałam sobie miejsce. W końcu wspomniany członek
dynastii Albachów
zniknął gdzieś w tyle. Nie patrząc zupełnie przed siebie, o mało co nie
wpadłam w drzewo. Przed takową wpadką uratował mnie Lendo, sprawnie
torując mi drogę z słowami.
-Tak
bardzo drzew nie lubisz, że chcesz je walnąć swoim cielskiem?-
zatrzymując się ja wryta, otaksowałam ptaka wzrokiem. Jego skrzydła były
rozłożone, a dziób lekko zakręcony na końcówce nadawał mu dumy. Tak
rzadko miałam okazję obejrzeć go w pełnej okazałości.W końcu Shiregt wyłonił się zza krzaków i szybko odnajdując w ciemności moją posturę, podszedł z swoim
ukrytym wdziękiem. Nie chciałam już znów gnać jak głupia przed siebie.
Pragnęłam z nim tak stać i tylko jego obecność mi teraz wystarczyła.
Złapałam się na tym, że wciąż jego urok podgrzewa mą miłość i daje jej
się rozrastać. Bardzo głupio się z tym czułam. Patrząc na zaniepokojony
wzrok ogiera, stwierdziłam, że daleko mi do typowej klaczy po rozstaniu.
-Co
dopnie swego? O CZYM TY GADASZ DO CHOLERY?- wyparował, po czym widząc
moje zaskoczenie po jego kwestii, której najmniej się spodziewałam, dodał-Przepraszam... Powinienem podejść do tematu spokojniej. Dużo spokojniej...
-Chyba masz rację z tym ostatnim zdaniem- nie mogłam, nie powiedzieć-A teraz ja mogę ci zadać pytanie? Dziękuję- słysząc ciszę, sama zamilkłam, wzdychając. Chciałam powiedzieć coś w stylu „A co czujesz do Mivany?”, ale wiedziałam, że pewnie jego odpowiedź będzie satysfakcjonująca. Zamiast tego rzekłam- Skąd ta pustka w sercu?- nagle poczułam, że zaraz zabiję siebie w duchu za to walenie prosto z mostu.
<Shi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!