Strony

4.11.2018

Od Etsiina do Miriady ,,Łańcuch"

-Nic się nie stało. Ważne, że nie zapadłaś się w to błoto.. –westchnąłem i popatrzyłem w niebo. –Wracajmy już, burza szaleje. –dodałem, a Miriada zgodziła się ze mną kiwnięciem głowy. Ruszyliśmy szybko, galopem. Oboje ślizgaliśmy się po błocie, a deszcz bezlitośnie uderzał w nasze pyski. Czułem wielki strach, że jakieś drzewo się na nas przewróci, ale na szczęście dotarliśmy do Klanu w ostatniej chwili, gdy jakieś schorowane i stare drzewo upadło gdzieś niedaleko. Kilka koni popatrzyło na nas jak na wariatów. Poszliśmy w swoje strony a gdy burza ustała, wybrałem się na zwiady. Kałuże pluskały mi pod nogami, i brudziły kopyta błotem. Powietrze pachniało burzą i deszczem. Podziwiałem różne zwierzęta i rośliny, który stawały mi w zasięgu wzroku. Doszedłem nad rzekę Uws, nad którą podczas burzy, Miriada zaczęła zapadać się w błoto. Oparłem się o drzewo i rozglądałem się z ciekawością. Idąc z powrotem do Klanu, miałem złe przeczucie. To była sekunda, na ziemi leżał stary łańcuch. Był tak nieszczęśliwie ułożony i naszpikowany dziwnymi kolcami, że potknąłem się a on mocno zaplątał mi się na nodze i brutalnie ją poharatał. Zapach krwi uniósł się w powietrze. Wykonywałem serię różnych ruchów, które mogłyby mi jakoś pomóc.
-Pomocy! –krzyknąłem, jednak byłem zbyt daleko. Parsknąłem zdenerwowany i mocno szarpnąłem, uwolniłem się, ale jeszcze bardziej się zraniłem. Kulejąc zaszedłem trochę, ale ból był nie do zniesienia, kolce porobiły mi głębokie rany. Zagryzłem zęby i starałem się iść jak najszybciej, bo zapach mógł zwabić niepożądanych gości. Minęło dużo czasu, aż w końcu zjawiłem się w Klanie. Większość koni, albo stała tyłem, albo po prostu się nie interesowała.
-Jest tu medyk? –zapytałem głośno, kilka koni się obróciło.
<Miriada? Tym razem same opisy XD on taki biedny, ulecz go c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!