-To całkiem mądre rozwiązanie. Ja mogę popilnować jutro tego miejsca od rana do południa, a ty od południa do wieczora. Co o tym myślisz?-zaproponowałam. Klacz zgodziła się na taki układ.
-Tak przy okazji, przeczuwasz, czego mogą chcieć od nas ludzie?-zapytała Salkhi.
-Nie mam pojęcia. Może jednak nie wiedzą nic o naszym klanie? To całkiem możliwe-odparłam. Do wieczora zostałyśmy na naszym posterunku, rozważając różne teorie na temat spotkania z ludźmi. Kiedy w końcu dotarłyśmy do klanu, wszędzie panowała ciemność, a my dwie całe dygotałyśmy z zimna. Po szybkim pożegnaniu się każda z nas znalazła sobie dogodne miejsce do spania.
~W nocy~
Obudziłam się, słysząc jakiś szept i czując, że ktoś cały czas lekko mnie popycha albo skubie moją grzywę. Chciałam więc przekonać się, kim jest ten denerwujący intruz, niepotrafiący uszanować czyjejś przestrzeni prywatnej. W nikłym świetle księżyca i gwiazd ujrzałam trochę jaśniejszą od ciemności sylwetkę konia, co już było wskazówką. Umaszczenie tego osobnika nie mogła być czarne ani siwe.
-Kim jesteś? Czego chcesz?-wyszeptałam. Nie miałam pojęcia, kim może być ten oto natręt. Za dnia zapewne rozpoznałabym go, ale w nocy to już zupełnie inna bajka.
-Grey-odparła, jak się okazało, klacz.
-Ok, a teraz powiedz, czego chcesz-powiedziałam, licząc na to, że jak najszybciej się jej pozbędę i będę mogła iść dalej spać.
-Coś ty taka nieprzyjemna? Słyszałam, że założyłaś pewne...towarzystwo, jeśli tak to można nazwać-odparła klacz, a ja ujrzałam ledwo widoczny w tych ciemnościach uśmiech, który zagościł na jej pysku. Swoimi słowami wystraszyła mnie nie na żarty. Od razu poczułam, że cała się spinam, ale nie chciałam dać niczego po sobie poznać.
-Nie rozumiem, o co ci chodzi?-spytałam. Był to bardziej test niż prawdziwa próba wyjścia z tej nieciekawej sytuacji.
-Nie udawajmy. Obie wiemy, o co mi chodzi-powiedziała Grey.
-Chcesz porozmawiać? Lepiej nie robić tego w klanie, nawet w nocy-odparłam.
-Kiedy?-spytała klacz.
-Jutro mam strzec pewnego miejsca od rana do południa. Po moim wyjściu udasz się na spacer czy coś i dołączysz do mnie-powiedziałam, po czym opisałam jej drogę do mojego jutrzejszego posterunku. Klacz uśmiechnęła się. Był to uśmiech jednocześnie przyjazny, ale i złośliwy.
-Miłej nocy życzę-powiedziała klacz.
-Wzajemnie-odparłam. Grey odwróciła się i odeszła, a ja obserwowałam drogę, którą podążała jeszcze długi czas po tym, jak klacz zniknęła mi z pola widzenia.
~Rankiem~
Wyruszyłam jak najwcześniej się dało. Szybko dotarłam na miejsce, a po około dwóch godzinach pojawiła się tam Grey. Do tej pory na szczęście nie działo się nic specjalnego.
-Mów-powiedziałam krótko.
-Dowiedziałam się o frakcji...-zaczęła klacz.
-W jaki sposób?-przerwałam jej.
-Powiedzmy, że mam swoje sposoby. Nie martw się jednak, nikt oprócz mnie o niej nic nie wie-odparła Grey. Zmierzyłam ją podejrzliwym wzrokiem.
-A więc...?-zaczęłam powoli.
-Mam dość władzy. Pragnę szczęśliwego życia, a to może nam dać tylko demokracja-powiedziała Grey.
-Nasza frakcja ma za zadanie zapewnić wszystkim członkom jak najszczęśliwsze życie. Nie można dłużej spokojnie znosić wybryków władzy, która dzieli nas na lepszych i gorszych. Jednych zabija, a innym pozwala żyć z powodu swojego widzimisię-powiedziałam, myśląc oczywiście o niesprawiedliwości, która spotkała moje stado.
-Widzę, że się rozumiemy-odparła Grey.
-Nad wyraz dobrze. Miałabym nawet idealne stanowisko dla ciebie-powiedziałam. Klacz rzuciła mi pytające spojrzenie.-Szpieg?-dodałam.
-Brzmi idealnie-odparła Grey. Wyjaśniłam jej, na czym polegałaby jej rola, a ona po krótkim wahaniu zgodziła się.
-Wiesz, ja już kiedyś próbowałam coś zmienić z paroma końmi, ale zupełnie nam to nie wyszło. Khonkh o tym wie i Yatgaar też. Nie wiem, czy przekazali tę wiedzę synowi, ale lepiej, żebyś była ostrożna-ostrzegła mnie klacz.
-Dziękuję, zapamiętam te słowa. Ale skoro już kiedyś im się naraziłaś, to czy nie jesteś jakoś specjalnie pilnowana? Nie wiem, czy sprawdzisz się w takim wypadku jako szpieg-wyraziłam swoje obawy.
-Spokojnie. Wiem jak postępować w danej sytuacji. I myślę, że oni oboje dawno już odpuścili. Chyba żadne z nich nie chce o tym pamiętać-powiedziała klacz.
-Opowiedz mi jeszcze więcej o tamtych wydarzeniach-poprosiłam. W tym samym czasie do moich uszu dotarły dźwięki cichego stąpania po śniegu.
-Może innym razem. Ktoś się zbliża-odparła Grey. Od tej pory zaczęłyśmy mówić szeptem.
-Jasne. Spotkamy się jeszcze-odparłam.
-Kiedy i gdzie?-zapytała klacz.
-Tym się nie przejmuj, ja o to wszystko zadbam-powiedziałam, rozglądając się wokoło.
-Jestem już członkiem frakcji?-spytała Grey. Z powrotem skupiłam na niej swoje spojrzenie.
-Powiedzmy, że jesteś na etapie próbnym-odparłam. Klacz uśmiechnęła się po raz kolejny, tak samo jak nocą. Już miała się oddalić, ale wtedy kroki stały się głośniejsze.
-Czekaj. Lepiej, abyśmy obie zaczekały-powiedziałam. Grey zatrzymała się.
-Rozmawiajmy-dodałam po chwili.
-O czym?-spytała zdziwiona klacz.
-O czymkolwiek. Jak ci minął dzień?-spytałam, teraz już normalnym głosem. Na szczęście Grey załapała, o co chodzi.
-Doskonale. Trochę pospacerowałam. A ty musiałaś tutaj cały czas sterczeć?-powiedziała klacz, robiąc współczującą minę.
-Tak...-odparłam.
-O, nie wiedziałam, że masz towarzystwo-usłyszałam za sobą głos Salkhi.
-Grey przyszła do mnie, abym nie zanudziła się na śmierć. A ty? Co tu robisz? Jeszcze nie ma południa-powiedziałam, odwracając się do klaczy.
-Pomyślałam, że przyjdę wcześniej i też ci trochę potowarzyszę-wyjaśniła Salkhi.
-To miło z twojej strony. Zamierzasz zostać, czy wracasz do stada?-zapytałam z uśmiechem.
<Salkhi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!