Strony

21.09.2018

Od Valentii do Kirka ,,W mroku"

Westchnęłam powoli. Chłodne powietrze lekko uderzyło w mój pysk, a łzy przestały płynąć i leniwie spływały po moich policzkach. Spojrzałam na Kirka z lekkim smutkiem, jednak milczałam. Popatrzyłam ukradkiem na kilka innych koni, patrzących na mnie z lekką dezaprobatą. Odwróciłam więc wzrok. Byłam lekko zdezorientowana i zdenerwowana. -Chodźmy już. –powiedział mój partner i uśmiechnął się pokrzepiająco. Ja uniosłam lekko kąciki ust, ale po za tym moje oczy pozostawały smutne. Szliśmy brodząc w śniegu, było dość zimno a wiatr świszczał. Na drzewach osiadły pokaźne capy śniegu. Ptaki jadły co się da. Zima jak zawsze, w Mongolii była surowa. Przechadzaliśmy się niedaleko Klanu, aby nie stracić go z oczu. Wciąż trochę smutna, oglądałam przyrodę i życie które radziło sobie wspaniale.
-Dalej Ci smutno? –zapytał mój partner, obracając głowę w moją stronę.
-Trochę.. –odparłam cicho.
–Mam tylko nadzieję, że nie będzie nas winił, że go nie zauważyliśmy.. –mruknęłam do siebie. -Na pewno nie, pamiętaj, że chcieliśmy go uratować, ale robiąc to narazilibyśmy swoje życie i nic i tak byśmy nie zdziałali. –powiedział ogier, a ja uśmiechnęłam się lekko.
-I tak to smutne widzieć śmierć swego pobratymca. –stwierdziłam, a na tym zakończyła się nasza rozmowa. Wróciliśmy kłusem w obręby Klanu, zbliżała się noc. Idąc pod drzewo wraz z Kirkiem, Rozejrzałam się lekko, czułam dziwny niepokój, ale nic nie mówiłam. Sen zmorzył mnie tak samo szybko, jak musiałam się zbudzić.
-PÓŁNOC-
Zbudziłam się. Księżyc swoim mocnym światłem, oświetlał dużo terenu. Stawiłam krok, po czym usłyszałam szelest. Stanęłam. Milcząc, nasłuchiwałam patrząc w ciemne drzewa. Trochę niepewnie zaczęłam zmierzać w kierunku dźwięku, niepokój rósł. Spojrzałam w mrok, a mym oczom ukazał się nieduży cień. Sylwetka wskazywała na coś koniopodobnego.
<Kirk?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!