Strony

16.08.2018

Od Shiregt'a ,,Brat silniejszy ode mnie? (Naadam)"

Naadam, Naadam, Naadam... - słowo to odtwarzałem w kółko w myślach, nieustanne obracając głową i rozglądając się wokoło w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu, który pomógłby mi w przygotowaniu się do zawodów, lecz otoczenie wydawało się dziwnie puste i pozbawione nie tylko życia, ale czegokolwiek pożytecznego oprócz innych koni. Puszysta, biała masa raczej na niewiele się przyda...Może mimo wszystko lepiej będzie dzisiaj poszukać sobie towarzysza do ćwiczeń?
Ani Mivany, ani Mint nigdzie w pobliżu nie było. Miriada znalazła już sobie zajęcie, Rose pracowała przy ziołach. Zamierzałem już spróbować szczęścia u Khairtai, kiedy tuż przed moim nosem wyhamował kasztanowaty kształt. Prychnąłem nieco zdegustowany, ale entuzjazm na pysku Dantego mówił sam za siebie. Ogier zresztą nie dał mi dojść do słowa. 
— Mógłbyś mi pomóc w jednej sprawie? - spytał.
— Być może...jakiej? 
— Idź za mną, to zobaczysz. - odparł z uśmiechem, po czym zaczął kłusować w kierunku północnym. Podążyłem posłusznie za mym przewodnikiem, zaciekawiony. Jeżeli to kolejny głupi wybryk - trudno.
Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie krzewy i młode drzewa rosły trochę gęściej, a przede wszystkim podłoże usłane było gałęziami różnej grubości, przeważnie mniejszymi konarami. 
— No dobra. Musisz jedynie przewalać i łamać na mniej więcej równe kawałki o... - tu wskazał łbem na jeden z małych klonów - ...takie drzewka. Razem pójdzie nam znacznie szybciej. 
— Po kiego?! - odparłem zdziwiony. 
— Jeżeli masz coś lepszego do roboty, nic cię tu nie trzyma. - mruknął Dante, zabierając się od razu do roboty. W tym jednym miał rację: nie miałem, a nuż to dobra okazja do treningu? Zacząłem od wskazanego przez ogiera celu. Napiąłem wszystkie muskuły, lecz był on wyjątkowo uparty. W pewnym momencie mój brat podszedł zniecierpliwiony i...powalił je z łatwością. Wpatrywałem się w niego z zaskoczeniem. 
— No, no, widzę, że przydadzą ci się ćwiczenia. - uśmiechnął się złośliwie. A żebyś wiedział. - pomyślałem, nacierając z wściekłością na kolejną oporną roślinę.
W pocie czoła minęło mi całe południe, podczas którego darłem, powalałem i ścinałem z nóg najróżniejsze okazy przyrody, z radością stwierdzając, że mimo wszystko szło mi to coraz sprawniej i łatwiej. Oddalałem się coraz bardziej od pierwotnego miejsca pracy. Mój brat ma być silniejszy ode mnie? Nie na długo. - obiecałem sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!