Strony

16.08.2018

Od Salkhi do Mivany „Dobry czy zły?”

Sytuacja sprzed chwili całkowicie spędziła mi sen z powiek.
— Bardzo chętnie — odwzajemniłam jej uśmiech. Sprawa zapowiadała się nieźle, a ja miałam nadzieję, że dzięki temu dowiem się, czy Atlasowi można ufać.
Ruszyłyśmy, najciszej jak się dało w tę samą stronę, co ogier. Na początku biegłyśmy kłusem, nie chcąc go zgubić, jednak kiedy ujrzałyśmy go na horyzoncie idącego szybkim stępem, zwolniłyśmy i zeszłyśmy bardziej na bok. Szłyśmy za nim krok w krok, jednak niekiedy musiałyśmy przyspieszać tempa, gdyż starałyśmy się podążać przy linii gęstych krzaków. Po kilkunastu minutach nieustannego spaceru, kiedy mój zapał już nieco zgasł, gniadosz nagle przystanął. Zrobiłyśmy to samo, a Mivana musiała schylić głowę, gdyż samiec rozglądał się przez chwilę dookoła. W końcu uniósł łeb do góry i pokręcił nim na boki, a wtedy z nieba zapikował jakiś ptak, lądując na wysokiej gałęzi drzewa obok niego, skrywając się wśród kupek śniegu.
Wymieniłyśmy z Mivaną dość zaskoczone spojrzenia i podeszłyśmy bliżej, by lepiej słyszeć rozmowę tych dwóch osobników. Przed zaczęciem rozmowy Atlas jeszcze chwilę patrzył dookoła, a w końcu zaczął mówić coś do ptaka. Nie rozumiałam słów, więc ostrożnie, by nie wydać naszej obecności, podeszłam parę kroków bliżej i wysiliłam słuch.
— ...nie mogę — to był głos ogiera, zrozumiałam niestety tylko końcówkę jego wypowiedzi.
— Dasz radę, Zerleg.
— Nie jestem pewny. — mruknął z przekąsem, na co ptak zaskrzeczał.
— Bądź poważny! Nie zmarnuj szansy, już masz kredyt zaufania.
— Nie jestem już źrebakiem, Toos. Nie musisz się martwić, dam radę. Jeszcze zobaczysz, na co mnie stać. — wysyczał ogier, przyjmując bardziej bojową postawę. Widać było, że jeszcze chwila i wybuchnie.
— Mam taką nadzieję. — pierzasty powiedział cicho, tak, że ledwo zrozumiałam to, co powiedział. Po tych słowach na kilka sekund zapadła cisza, aż wreszcie wzleciał on w powietrze.
Samiec stał w miejscu i patrzył w niebo dopóty, dopóki nie zniknął on z pola widzenia. Rozejrzał się ostatni raz i ruszył w stronę siedziby.
Odczekałam z poruszaniem się kilka minut, by gniadosz nie mógł usłyszeć naszej rozmowy. Wreszcie odwróciłam się i spojrzałam po raz pierwszy od chwili na Mivanę, a ta wyglądała na zakłopotaną. Stała i patrzyła w miejsce poprzedniego pobytu bojownika, jakby przetwarzając to, co się tu stało w myślach.
— Słyszałaś wszystko? — wyszeptałam, na co ona przeniosła wzrok na mnie i pokiwała twierdząco łbem. Przełknęła ciężko ślinę.
— Nie za wiele nam to wszystko mówi. — parsknęła, na co ja westchnęłam. Rzeczywiście, podsłuchana rozmowa wywołała w moich myślach jeszcze większy mętlik, niż ten wcześniejszy. — Może wracajmy. Trening mnie odpręża.
Skinęłam łbem i powoli ruszyłam za towarzyszką. Na wypadek poszłyśmy okrężną drogą, nie chcąc przypadkiem wpaść na Atlasa. Podczas powrotu nawet na siebie nie patrzyłyśmy, obie pogrążone w przemyśleniach. To wszystko było poplątane, a ja już czułam, że to dopiero początek, mały smaczek tego, co się kryje za tą całą sytuacją. Chyba mam jakieś 'szczęście' do dziwnych przygód. Och, nie jestem pewna, czy to dobrze. Z jednej strony się nie nudzę, z drugiej jednak mam wątpliwości, czy na pewno chcę się w to wszystko mieszać. Teraz jednak nie było już odwrotu. Akcja się zaczęła.
W mojej głowie prym wiodło jedno pytanie: o co w tym wszystkim chodzi?

< Kataxo? Mam nadzieję, że jakoś się to trzyma twoich planów xP>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!