- Mów mi Mivana. - odpowiedziała.
- Ja jestem Rose. Wcześniej słyszałam jakieś dźwięki i odgłosy galopowania. To byłaś ty? - spytałam się uśmiechając i podchodząc bliżej klaczy.
- Zapewne tak. Czasami tak mam. - widocznie Mivanie coś dolegało. Może jakaś choroba psychiczna, albo coś podobnego. Dokładnie tego nie wiedziałam.
- Jest już bardzo późno. Wracajmy do stada. - oznajmiłam skręcając i idąc w kierunku łąki.
~Następnego dnia~
Od czasu gdy się obudziłam, przez cały czas myślałam o klaczy, którą wczoraj w nocy spotkałam. Szukałam jakiegoś zajęcia, dzięki któremu pozbędę się męczącej myśli. Wtedy przypomniało mi się , że jestem już dorosła i że mam stanowisko zielarki. Postanowiłam więc, pozbierać trochę ziół. Gdy zebrałam już prawie wszystkie zioła w oddali zobaczyłam grupę saren, które wyraźnie były czymś zaniepokojone. Na początku myślałam, że wyczuły wilki albo że zobaczyły mnie i się trochę wystraszyły. Wtedy usłyszałam odgłosy cwału. Odłożyłam zioła i pogalopowałam w kierunku skąd dochodziły te odgłosy galopu. Nagle zobaczyłam sylwetkę jakiejś klaczy. Od razu pomyślałam, że to Mivana. Podbiegłam do niej.
- Witaj! - przywitałam się uśmiechając. Wtedy obydwie zahamowałyśmy.
< Mivana? Wybacz, że musiałaś długo czekać na odpis, ale ostatnio nie mam zbyt dużo czasu.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!