-Faktycznie –zaśmiałam się, a kropla deszczu wpadła mi do oka. Prychnęłam lekko.
-Schrońmy się gdzieś –zaproponowała Miriada, patrząc na niebo. Kiwnęłam głową i obie udałyśmy się pod jakieś głazy. Wydawały się stabilnie opierać na urwisku. Oparłam się o ścianę i patrzyłam na konie, które również chowały się przed deszczem. Za nami była również jakaś jaskinia, była ciemna i zapewne długa, mroczna i kręta. Ziewnęłam lekko i spojrzałam na Miriadę, stojąco obok.
-Jestem śpiąca.. –mruknęłam, przypatrując się leniwie spadającym kroplom deszczu. Delikatnie uderzały o kamień i o ziemię.
-Ja w sumie też.. –odparła moja towarzyszka. –Prześpijmy się.. –dodała po chwili, a ja zgodziłam się ruchem głowy. W końcu zmorzył nas sen.
=KILKA GODZIN PÓŹNIEJ=
Obudziła mnie straszna burza, panowała noc, a Miriada spała. Rozejrzałam się i usłyszałam dziwne odgłosy. Na ziemię spadały kamienie, małe kamienie. Wszędzie porobiło się błoto, a deszcz i grzmoty straszyły niemiłosiernie. Pioruny rozświetlały niebo. Przez sekundę wszystko ucichło, ale nagle ,,stabilne’ głazy u góry, zaczęły spadać. Krzyknęłam.
-Miriada, budź się, musimy uciekać! –klacz ocknęła się szybko, ale zanim coś powiedziała, pociągnęłam ją za sobą w głąb jaskini. Kamienie spadły i zablokowały przejście. Było strasznie ciemno.
-Miriada..? –powiedziałam ze strachem, widząc tylko ciemność.
<Miriada?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!