-Co ty zrobiłeś?! Zabijemy cię!-zawołał w końcu jakiś rosły renifer, wysuwając się przed swoich towarzyszy. Reszta nadal stała, sparaliżowana strachem. Po moim trupie-pomyślałem. Zaraz jednak zdałem sobie sprawę, jakie ma to znaczenie w obecnej sytuacji i omal nie parsknąłem śmiechem. Powstrzymałem się jednak i rzuciłem reniferowi surowe spojrzenie.
-Jak cię zwą?-zapytałem, licząc na to, że uda mi się nieco zyskać na czasie.
-Markiz van Rene-ren połknął haczyk i dał się na chwilę wciągnąć w rozmowę.
-Czy to jakiś tytuł?-zapytałem.
-Tak, mój ród jest bardzo znany i szanowany w naszym stadzie-odparł Markiz nie bez dumy.
-A co to za stado? Z tego, co mi już wiadomo, to "rządzicie" tymi terenami. Ale tak się składa, że to miejsce ma już właściciela i jest nim mój klan-powiedziałem.
-Chciałbyś. Pokażemy wam, gdzie wasze miejsce-odparł renifer.
-Jak na razie to ja my wam pokazaliśmy, żebyście z nami nie zadzierali-powiedziałem, ledwo hamując złość. Markiz tak się wściekł, że aż przez chwilę nie mógł nic powiedzieć. Kiedy chciał coś dodać, zostało mu to szybko uniemożliwione.
-Przestań Markiz, on gra na czas. Jak ciebie zwą?-z grupy wysunęła się jakaś samica i stanęła obok mojego rozmówcy.
-To i tak nie jest ważne, zabijmy go jak najprędzej. Pewnie należy do tego klanu, z którym stoczyliśmy już jedną walkę-odezwał się kolejny renifer.
-Jestem Khonkh-odparłem, puszczając mimo uszu słowa rena.- Z dynastii Altbachów-dodałem po chwili, choć widać było, że nic im ta wiadomość nie dała. Jednak na dźwięk mojego imienia kilku z nich zrobiło zmartwione, a reszta wściekłe miny.
-Jesteś ich przywódcą!-syknął Markiz.
-Być może-odparłem.-A także bezlitosnym wojownikiem-dodałem po chwili.
-Właśnie widzimy-powiedział renifer. W tym samym czasie kolejny osobnik doskoczył do mnie i spróbował zadać cios mieczem, którego wcześniej nie zauważyłem. Udało mi się w porę uskoczyć, choć mimo to ostrze drasnęło lekko moją skórę. Choć nie było to niczym godnym pochwały, natychmiast rzuciłem się do ucieczki, a cała zgraja reniferów ruszyła oczywiście za mną. Biegłem przez chwilę, aż usłyszałem, że Markiz coś krzyczy. Kiedy się odwróciłem, zauważyłem, że część grupy odłączyła się i ruszyła dalej w stronę klanu. Wiedziałem jednak, że stado na pewno będzie już przygotowane, bo na Yatgaar mogłem polegać bardziej niż na sobie. Za mną nadal biegło jeszcze pięć reniferów. Musiałem ułożyć jakiś plan, bo nie miałem co liczyć na to, że te szumowiny odpuszczą sobie pościg. Niestety w obecnej sytuacji żadne rozwiązanie nie wydawało się dość dobre. Udało mi się oddalić od nich dość daleko. W pewnym momencie usłyszałem, że coś uderzyło w śnieg tuż za mną. Odwróciłem się i ujrzałem niemały kamień. Kiedy spojrzałem na biegnącą w moją stronę grupę reniferów, dostrzegłem, że mają ich w zanadrzu jeszcze kilka. Odwróciłem się i już chciałem biec dalej, ale w ostatniej chwili złapałem jeszcze leżący obok mnie kamień i cisnąłem nim w reny. Zauważyłem, że udało mi się trafić w jednego z nich, a grupa na chwilę przystanęła. Ruszyłem czym prędzej dalej, kierując się w stronę lasu. Zimą niełatwo było zgubić pościg, ale tam na pewno było to o wiele łatwiejsze. W końcu dostrzegłem grupę koni, w której rozpoznałem członków mojego klanu. Odetchnąłem z ulgą, podbiegając do nich.
-Khonkh?-powiedział na mój widok zdziwiony Mikado.
-Tak. Co się dzieje?-od razu przeszedłem do rzeczy.
-Yatgaar zorganizowała całe stado. Część poszła z nią, część została, a reszta ze mną. Szukamy bazy renów-wyjaśnił ogier. Po usłyszeniu tej rewelacji chciałem przede wszystkim zawrócić i odnaleźć Yatgaar, ale rozsądek jakimś cudem doszedł do wniosku. Wiedziałem, że gdybym tam teraz wrócił, nie za wiele by to zmieniło. Choć bardzo chciałem znaleźć się teraz przy mojej partnerce i, jak już niejeden raz, walczyć obok niej, jednak chwilowo było to dość głupim pomysłem.
-Niedaleko jest grupa składająca się z pięciu reniferów. Złapiemy je i zmusimy, aby zaprowadziły nas do bazy-powiedziałem. Mikado nie zaprotestował. Konie ruszyły za mną. Łatwo odnaleźliśmy renifery, gdyż przemieszczały się one moim tropem, więc nieomal wpadliśmy na siebie. Widząc, że jest nas ponad dwa razy więcej, zawróciły. My jednak znaliśmy lepiej te tereny, a, nie licząc mnie, wszyscy byli wypoczęci, więc szybko dogoniliśmy reny. Otoczyliśmy je kołem, uniemożliwiając ucieczkę.
-Tego-powiedziałem, wskazując na Markiza.-zostawić. Resztę zabić-dodałem. Mikado i kilku innych członków spojrzało na mnie ze zdziwieniem. Renifery zaś z przerażeniem rozglądały się dookoła, wypatrując, z której strony nastąpi atak.
-Słyszeliście mój rozkaz. Wybić wszystkich oprócz tego jednego!-zawołałem, po czym sam rzuciłem się na pierwszego z brzegu przeciwnika. W porównaniu ze mną ren był dość średniej budowy, więc szybko sobie z nim poradziłem. Kilka innych koni szybko wykończyło pozostałe trzy zwierzęta.
-A teraz-rzekłem, odwracając się do Markiza-zaprowadzisz nas do waszej bazy, abyśmy mogli to samo zrobić z resztą twoich towarzyszy. Bo tylko na to zasługujecie-powiedziałem, nie kryjąc nienawiści.
-Nigdy!- zawołał renifer. Już chciałem coś powiedzieć, zanim jednak to uczyniłem, przetoczyłem wzrokiem po swoich towarzyszach. Kiedy ujrzałem sylwetkę kuca, w myślach uśmiechnąłem się z satysfakcją, że sam nie będę już musiał brudzić sobie kopyt. W razie czego on na pewno złamie opór tego zwierzęcia.
-Czyli rozumiem, że chcesz, abyśmy wyciągnęli to z ciebie siłą? Tak się składa, że jeden z moich poddanych lubuje się w podrzynaniu gardeł czy wybebeszaniu-powiedziałem. Nie musiałem nic więcej dodawać, gdyż Bush Brave sam wysunął się naprzód.
-Cieszę się, że o mnie wspominasz. Sporo czasu minęło, odkąd urządziłem sobie rzeź źrebiąt, a od tamtego czasu nie miałem zbyt wielu rozrywek-powiedział ogier. Samo to wystarczyło, by złamać opór renifera.
-Dobrze, zaprowadzę was do bazy, ale tylko pod warunkiem, że potem puścicie mnie wolno-powiedział Markiz.
-Oczywiście-odparłem natychmiast, nie mogąc się nadziwić, jak bardzo ten ren jest naiwny. Po chwili renifer ruszył, a za nim cała zgraja gotowych do piekielnej walki koni.
<Yatgaar? U mnie taka akcja, a co u ciebie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!