Sokolica widząc moje zmęczenie, przestała się rzucać i usiadła na gałęzi jakiegoś pojedynczego drzewa, jakich było w okolicy pełno.
- To może, żeby nie tracić czasu, odpoczniesz w produktywny sposób? - moja ptasia znajoma patrzyła na mnie bardziej przyjaźnie. W jej głosie wyczuwałam lekki wstyd za swój wcześniejszy wybuch.
- To znaczy? - zapytałam, wciąż wtulając się w zimną i uschniętą trawę, jak w swoją grubą i miękką sierść rodziców w środku mojej pierwszej zimy. To wspomnienie wywołało u mnie uśmiech i łzy, gdyż świadomość, że to już nigdy się nie powtórzy, była zbyt bolesna.
- Możesz pomóc w przygotowaniach.
- Już ci mówiłam, co o tym sądzę - mruknęłam, nie mając najmniejszej ochoty na wstawanie z ziemi.
- Ależ, czy ja mówię, że musisz iść nad jezioro? Możesz spróbować upleść jakieś ozdoby, czy coś... - powiedziała Ava, nie do końca wiedząc, czym może być to ,,coś".
- W sumie, to nie taki zły pomysł - stwierdziłam, wstając i otrzepując się z resztek trawy i ziemi, które przyczepiły się do mojej sierści.
- Serio? - ptaszyna wydawała się zdziwiona tym, że nie zbojkotowałam kolejnego jej pomysłu.
- Serio, serio. Chodźmy zapytać się władcy, czy i jakie ozdóbki mogę próbować zrobić.
Wciąż trochę zmęczona przez ćwiczenie od towarzyszki, stępem wlokłam się w stronę Khonkha. Ava leciała leniwie wokół mnie, krążąc na pewnej wysokości.
- Tak w ogóle, to wy, konie, jesteście dziwne - pisnął pod dziobem Raróg - Macie jakichś władców i takie tam. My, sokoły, jesteśmy ograniczane tylko przez partnerów życiowych, radzimy sobie świetnie same, a wy, nie potraficie nawet robić ozdoby bez zapytania się władcy.
- Oh, przymknij się - prychnęłam, przyśpieszając kroku, w duchu modląc się, żeby nikt nie usłyszał niepochlebnej uwagi mojej ptasiej koleżanki.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!