Strony

6.08.2018

Od Mivany do Cardinaniego ,,Sedno sprawy (Naadam)"

- A skąd wiesz, że jakiś żywi? - szturchnęłam go w bok w figlarnym uśmieszkiem.
- Mam swoje dowody - kąciki jego ust uniosły się w tajemniczy sposób.
- Doprawdy, a jakie? - postanowiłam brnąć dalej w temat, a mój pysk wykrzywił się w podobny sposób, do jego.
- Chociażby jest taka jedna klacz, która nie ma nic przeciwko rozmowie ze mną i wspólnym treningu - spojrzał na mnie znacząco.
Prychnęłam, ani trochę nie zaskoczona odpowiedzią. Może tylko lekko speszona.
- Dobra, wiemy, że z biegania nic nie będzie, gdyż masz cztery lewe nogi - spojrzałam na niego rozbawiona - Masz jakiś pomysł, jakieś ćwiczenie, które zwykle wykonujesz?
- Em - zamyślił się na chwilę - No cóż, najczęściej znajduję kogoś do walki.
- Ah, do walki - westchnęłam - Wszyscy to robią, a mi się zdarzyło tylko raz. Zarobiłam kilka siniaków od własnego ojca - gestem wskazałam miejsce na brzuchu, w które trafiły kopyta mojego taty.
- Zgaduję, że nie jesteś fanką tej czynności.
- Mhm. Trafiłeś w sedno - spojrzałam na niego wzrokiem, który wyrażał mieszankę niechęci, bólu i strachu o porażkę - Ale, jeśli nie masz żadnych innych czynności, oczywiście możemy porobić to.
- Nie chcę cię zmuszać, w żadnym razie - płomiennie zaczął tłumaczyć swoje zamiary ogier.
- Wiesz, ja też nie mam za bardzo pomysłu - starałam przekonać samą siebie do tego pomysłu, mimo strasznego przeświadczenia, że znów mocno mi się oberwie - Chcę się jak najlepiej przygotować do Naadam, aby moi rodzice byli ze mnie dumni - po wzmiance o rodzicach, zagryzłam lekko wargę.

< Karny, kocham twoją ksywkę xD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!