Strony

7.08.2018

Od Miriady do Mivany ,,Wspólne polowanie na wiatr"

Nagłe pojawienie się Mivany trochę mnie przestraszyło, ale już po chwili się opanowałam. Była z nią również gadatliwa drapieżna ptaszyna, na oko sokół, o wdzięcznym imieniu Ava.
— Tak właściwie, co ty tu robisz? - spytała gniada klacz po przedstawieniu mi jej towarzyszki.
— Wybrałam się na spacer. - odpowiedziałam obojętnym tonem zgodnie z prawdą, machając wolno ogonem. - A ty? - dodałam, przyglądając się uważnie rozmówczyni. Wygląd mojej znajomej z dzieciństwa zmienił się diametralnie po wkroczeniu przez nią w dorosłość. Z gniadego, długonogiego źrebięcia wyrosła całkiem zgrabna, o wyraźnie podpalanych kończynach, gęstych grzywie i ogonie oraz przede wszystkim jasnej maści klacz. Szczególnie ładnie wyglądały rudawe końcówki.
Miva milczała przez chwilę, po czym odparła z entuzjazmem tajemniczo:
— Poluję na wiatr. - uśmiechnęła się przy tym, a sokolica wzniosła się w powietrze.
— Będziemy kontynuować? - zaskrzeczała Ava, zataczając nad nami kręgi.
— Może się do nas przyłączysz? - zaproponowała szybko gniadoszka. - Razem zawsze raźniej... - mruknęła ciszej, grzebiąc nogą w rozmokłej ziemi. Przygrzewające tego dnia słońce stopiło część śniegu, odsłaniając grubą warstwę złożoną ze sprasowanych igieł i opadłych liści.
— Czemu nie. - odparłam przyjaźnie, ruszając przed siebie kłusem, a następnie zagalopowałam. Ze śródleśnej polany przeniosłyśmy się znów do lasu, przez co musiałyśmy zwolnić chód, by nie uderzyć w jedno z drzew. Dopiero po dłuższym czasie znalazłyśmy się na stepie. Wciągnęłam z ochotą świeże, zimne powietrze w chrapy. Zew wolności był tu nieodparty.
Galopowałyśmy w podobnym tempie, z rozwianymi grzywami. Wreszcie jednak dopadło nas zmęczenie, a poza tym zbytnie oddalanie się od klanu nie było rozsądnym pomysłem.
<Mivana? Nie wiem, co to jest. Na pewno nie dobre opowiadanieXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!