Rozpoczął się kolejny dzień. Kolejny dzień, podczas którego serca nas wszystkich wypełnione miały być po brzegi tęsknotą i strachem o Miriadę. Wciąż nie mogłem sobie wybaczyć, że do tego dopuściłem. Powinienem być tam i ją uratować. Powinienem poczuć, że coś jest nie tak. Powinienem pojawić się w porę i uratować naszą córkę, jak przykładny ojciec. Powinienem skopać tym reniferom ich zapchlone tyłki. Powinienem w ogóle odgrodzić wszystkie źrebięta od walki, a ja nie zadbałem nawet o własną córkę! Miałem tak wiele opcji...Powinienem zrobić cokolwiek, a nie zrobiłem nic. Jedynie obecność Yatgaar i Dantego kazała trzymać mi się jakoś na nogach. Pozostawałem jednak nadal w świecie własnych rozmyślań. Nie od razy zwróciłem uwagę na zamieszanie, która zapanowało wokół. W końcu uniosłem łeb, aby sprawdzić, co się dzieje. W tym samym momencie moje oczy napotkały zdziwione wzrok Yatgaar. Widziałem ślad po łzie, która spłynęła po jej pysku. Mój wzrok powędrował za jej i ujrzałem Miriadę. Tego, co wtedy poczułem, nie da się opisać. Radość i ulga eksplodowały we mnie, ale mimo że bardzo chciałem podbiec do córki i ją przytulić, nie potrafiłem się ruszyć z miejsca. Yatgaar i Dante także stali w miejscu. Kiedy Miriada zarżała cicho na powitanie, podeszliśmy do niej.
-Jesteś. Wreszcie jesteś-z wzruszenia moja partnerka ledwo wyszeptała te słowa.
-Nasza kochana córeczka-powiedziałem niewiele głośniej. Głos drżał mi od nadmiaru emocji i nie było szans, aby Miriada cokolwiek zrozumiała. Chcieliśmy ją przytulić, jednak kiedy tylko to zrobiliśmy, klaczka odskoczyła od nas, wydając z siebie cichy pisk. Zaraz potem klaczka spuściła wzrok.
-Miriada...?-Yatgaar wyprzedziła mnie o sekundę z zadaniem tego pytania.
-Co się stało?-zapytałem zaraz po niej.
-N-nic takiego. Przepraszam-odparła klaczka. Jej głos mocno drżał i załamał się przy ostatnim słowie.
-Nie masz za co. Powiedz tylko, co się stało?-powiedziała Yatgaar.
-Spójrz na nas-poprosiłem, gdyż klaczka stała z nadal opuszczoną głową. Przez chwilę ze strony Miriady nie było żadnej reakcji.
-Dante, idź poszukaj brata-powiedziałem, gdyż czułem, że nasza córka doświadczyła czegoś, o czym nie chciałaby mówić przy wszystkich. O ile zechce mówić. Kiedy więc nasz syn zniknął, kazałem wszystkim rozejść się.
-Chodźmy w jakieś lepsze miejsce-powiedziała Yatgaar. W pełni się z nią zgadzałem, zanim jednak zdołałem cokolwiek powiedzieć, Miriada podniosła na nas wzrok. Na jej pysku widać było ślady łez.
-Miriada!-zawołałem wystraszony.
-Nic mi nie jest, naprawdę. Cieszę się, że wróciłam do was-powiedziała klaczka. Tym razem, choć z lekkim wahaniem, dała się nam przytulić. Do tej pory wypełniała mnie mieszanka radości, ulgi i niepokoju. Wtedy jednak poczułem, jak wstępuje we mnie gniew pod najczystszą postacią. Wiedziałem, że renifery za to zapłacą. Wszystkie, abym miał pewność, że każdy, kto miał coś wspólnego z porwaniem naszej córki, został ukarany. Zapłacą. I nawet nie wyobrażają sobie, jak drogo-pomyślałem, żałując, że nie mogę ich wszystkich od razu dorwać.
<Yatgaar? Pisarskie wyżyny to to nie są, ale mam nadzieję, że może być XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!