Strony

8.08.2018

Od Cardinaniego do Mivany „Brzmi dziwnie” (Naadam)


- Wiesz, ja też nie mam za bardzo pomysłu — odpowiedziała mi na pytanie cichym głosem. - Chcę się jak najlepiej przygotować do Naadam, aby moi rodzice byli ze mnie dumni — dodała z nutką rozpaczy w głosie. Dobrze wiedziałem skąd ten smutny ton. Klacz straciła matkę i trochę przykro, że cały klan żył śmiercią wybitnej członkini, pierwszej arystokratki i tylko durnymi ploteczkami pozwalał jej jeszcze bardziej zaryć sobie to wydarzenie w pamięci. Rozumiem hołd, ale żeby wprowadzała po prostu trochę sensacji do zwykłych i powszednich rozmów? Tylko nieliczni wydawali się naprawdę załamani całym wydarzeniem. Mivana mówiła, że nie ma zupełnie pomysłu na dzisiejszy trening, a walka nie była w jej stylu. Biega codziennie... Była już gotowa przytaknąć na mój pomysł, czyli starcie, jednakże skoro niezbyt ją lubiła, chciałem znaleźć inne zajęcie. Nagle przez moją głowę przemknął jeden pomysł. Może chciałaby się poukrywać? Pytanie o podobnej treści zadałem klaczy. Jej odpowiedź nie była ani pozytywna, ani negatywna.
-Po... Poukrywać? Jaki to ma sens?
-Zawsze jakaś forma treningu. W Naadam to na pewno się przyda- odrzekłem spokojnie.
-Skoro tak uważasz, nie będę się kłócić. Nawet za bardzo nie wiem, na czym będą polegać konkurencje...- mruknęła cicho.
-Spokojnie najpierw po prostu byłem ciekawy czy zaakceptujesz pomysł. Wszystko w swoim czasie- uśmiechnąłem się — A więc... będziemy bawić się w tak zwanego chowanego, a potem podniesiemy poprzeczkę. Wyruszę gdzieś, a ty podążysz za mną, po czym postaram się zbić ciebie z mojego tropu. Na koniec myślałem o czymś spokojniejszym. Co proponujesz?- przełknąłem ślinę, wiedząc, że mama chyba nie pozwoliłaby nawet na takie zabawy, gdy byłem źrebięciem.
-Jak już mówiłam, niewiele znam form treningu. Możemy po prostu... Ej, lubisz drzewa?- zadała mi nieoczekiwane pytanie.
-Wiesz... jestem jednym z koni, które się nigdy nad tym nie zastanawiały. Zakładam, że większość nie podejmowała trudu, by to przemyśleć.
-Neutralność? Świetnie. Widzisz, zawsze, aby dać upust swoim emocjom, napadałam na te cuda natury. Kiedy jednak zaczęły się przygotowania do Naadam, okazało się, że jest to także świetnym treningiem. Co ty na to?- posłała mi wyczekujące spojrzenie.
-Napadanie brzmi trochę dziwnie w kontekście do tej rośliny- uniosłem kąciki ust w głupim uśmiechu.
- Cóż, w jej kontekście większość określeń brzmi nietypowo...
- A więc na czym polega to „napadanie”?
-Po prostu starasz się zniszczyć drzewo- odpowiedziała, jakby to słowo było oczywistym określeniem tej właśnie czynności.
-Walka z błotem, a teraz z drzewem? Hah, życie daje różne wyzwania- odezwałem się, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że klacz nie widziała zajścia — Wiesz... parę dni temu wpadłem w niezłe bagno i to dosłownie.
-Opowiesz mi o tym?- młoda dorosła zdziwiła mnie trochę swoją dociekliwością.
-Aż tak zaciekawiły Cię moje dziwne przygody?- zaśmiałem się cicho.
-Po prostu... Chciałabym to wiedzieć- odwróciła głowę.
-Jest coś interesującego w szarpaninie z bezlitosną mazią? Trochę tych prób wyskoczenia było i parę razy przy tym miałem szczęście, że nie runąłem jak długi na plecy, co spowodowałoby zatopienie pyska. Z błotnymi klapkami na oczach miałbym podwójnie utrudnione zadanie. Najważniejsze, że jakoś się wydostałem. Dar od losu...- rzekłem.
-Tak, masz rację. To nie była najciekawsza opowieść świata.
-A więc co skłoniło cię do prośby o krótką gadkę o bagnie?
-Nie ważne. Zaczynamy ten trening, czy nie?- zmieniła temat. I tak odpowiedź na moje pytanie mnie niezbyt interesowała, więc ochoczo kiwnąłem łbem. Chowany okazał się dobrym pomysłem. Przyjemna zabawa na początek, choć większość wygranych rund należała do niej. Następna część poszła całkiem nieźle jak na mnie, ale i tak na tle Mivany mój występ był słaby. Była szybsza i lepiej umiała się skrywać. Co nie wyklucza tego, że oboje umiemy planować świetne strategie i przewidywać czyjeś działania. Na początku nie ustalaliśmy miejsca, w którym mieliśmy trochę poćwiczyć mięśnie przed Naadam, ale szczególnie upodobał nam się pewien lasek. Na koniec zabraliśmy się za zaplanowane już wcześniej, więc to nie było nic niezwykłego- rozwalanie drzew. Później padłem zmęczony na trawę, a Mivana usadowiła się tuż przy mnie.
-Chciałabym cię o coś zapytać...
<Miv? Pamiętaj o MCM :D>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!