Strony

13.07.2018

Od Vayoli do Odysa "Ciekawość"

Poprzedni dzień prawie cały spędziłam poza klanem. Kiedy tylko poranne, jesienne słońce liznęło swoimi promieniami mój pysk, odłączyłam się od stada. Starałam się jednak trzymać blisko, w razie gdyby zaczęło grozić mi jakieś niebezpieczeństwo. Potrzebowałam samotności, aby przemyśleć wiele kwestii dotyczących przede wszystkim mojej frakcji. Miałam deficyt w członkach i jak najszybciej musiałam coś z tym zrobić. Jednak nie mogłam ot tak rozpowiadać o niej wszystkim koniom i liczyć na to, że ktoś zechce dołączyć. Kwestię tę należało dokładnie przemyśleć, a do tego potrzebowałam ciszy i spokoju, której nie było co szukać w pobliżu stada. Wróciłam do klanu pod wieczór i jedyne, na co jeszcze miałam siły, to krótka rozmowa z moją siostrą. Zaraz potem udałam się w stronę jakiegoś samotnie stojącego, pojedynczego drzewa, które dawno już miało dni świetności za sobą. Właściwie to po prostu roślina była martwa, ale to akurat nie było zbyt ważne. Na moje szczęście zdążyłam już poukładać sobie w głowie większość spraw i ze spokojem zasnęłam.
~Następnego dnia~
Wybudziłam się dość wcześnie, dzięki czemu mogłam poświęcić nieco więcej czasu na poszukiwania w miarę dobrego śniadania. Krótko przed wymarszem wszyscy członkowie klanu zgromadzili się w jednym miejscu. I wtedy mój wzrok zarejestrował w polu widzenia koński pysk, którego wcześniej nie widział. Klan co prawda miał wielu członków, jednak ja, dzięki temu, że tu dorastałam, kojarzyłam niemal wszystkich. Poza tym koń ten odznaczał się jeszcze dość masywną postawą, więc nie dało się go nie zauważyć, kiedy zbliżył się do wszystkich. Nikt nie zareagował wrogo na jego obecność, toteż szybko doszłam do wniosku, że dołączył on do nas wczoraj, kiedy prawie cały dzień mnie nie było. Nie miałam jednak czasu na dłuższe zastanawianie się nad czymkolwiek, gdyż klan wyruszył na dalszą wędrówkę. Przez krótki czas po prostu szłam, czekając, aż każdy koń odnajdzie dogodne dla siebie miejsce i całe początkowe zamieszanie zniknie. Na szczęście nie trwało to długo. W końcu, kiedy minęło już trochę czasu, zdecydowałam się podejść do nowego członka klanu, którego do tej pory cały czas miałam w polu widzenia. Szedł po mojej prawej stronie, jednak znacznie bliżej "krawędzi" grupy.
-Widzę nowego towarzysza-odezwałam się, kiedy znalazłam się na tyle blisko ogiera, aby ten mnie usłyszał. Koń podniósł na mnie wzrok, a raczej uniósł do góry głowę, co spowodowało, że to ja musiałam zadrzeć swoją jeszcze wyżej, aby utrzymać kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą.
-Tak, jestem z wami od wczoraj. Rzadko kiedy ktoś podchodzi na pogawędkę, więc coś się stało?-spytał, odzywając się spokojnym głosem.
-Nie, skądże. Jestem po prostu zaciekawiona nowym członkiem-odparłam. Była to całkowita prawda. Ciekawiło mnie, czy w jakiś sposób mógłby mi się przydać lub czy był dla mnie zagrożeniem.-Jestem Vayola, a ty jak się zwiesz?-zapytałam po chwili ciszy.
-Nazywam się Odys-odparł po chwili ogier. Na jakiś czas zapadła między nami cisza i wydawało się, że nic nie zdoła tego zmienić.
-Mogłabym spytać, jak znalazłeś się w klanie? Uciekłeś ludziom? Czy może urodziłeś się na wolności i nas...znalazłeś? Oczywiście jeśli nie chcesz, nie musisz odpowiadać-odezwałam się w końcu.
-Wolałbym na razie za dużo nie mówić o, że tak powiem, swoim poprzednim życiu-odparł ogier. Przez chwilę zdawało mi się, że udało mi się zauważyć w kącikach jego ust lekki uśmiech, jednak nie zagościł on na jego obliczu na zbyt długo.
-Rozumiem. Pytam, gdyż jestem ciekawa tego, co przeżywały konie, które urodziły się poza klanem-powiedziałam, co było całkowitą prawdą. Zawsze ciekawiły mnie czyjeś przeżycia i doświadczenia. Jeśli bowiem miało się głowę na karku, można było wynieść naukę i z cudzego doświadczenia. Poza tym to po prostu samo w sobie mnie ciekawiło.
-A ty urodziłaś się tutaj?-spytał ogier. W jego oczach dało się zauważyć błysk zainteresowania.
-Cóż...nie. Ale tutaj się wychowałam. To długa historia-wyjaśniłam.
<Odys?:3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!