Strony

25.07.2018

Od Shiregt'a ,,Nie zadzieraj z koziorożcem (Naadam)"

Wybrałem się na całodzienną wycieczkę by odświeżyć umysł i dać sobie odpocząć od kłopotów w klanie. Zostawiłem po prostu na ten moment zmartwienia za sobą i ruszyłem zebrać nowy bagaż doświadczeń. Podczas naprzemiennego poruszania się stępem, kłusem, czasem, kiedy nagle rozpierała mnie energia na luźniejszym odcinku, galopem, zastanawiałem się głównie nad tym, jak zacząć przygotowania do Naadamu. Nie ukrywam, że wydarzenie naprawdę mnie zainteresowało i miałem ochotę zgarnąć pierwsze miejsce; najpierw jednak czekała mnie praca. Dużo ciężkiej pracy, bo niezwykła gibkość i technika same na niewiele się zdadzą.
Zacząłem wspinać się coraz wyżej po zboczu. Ta jego strona była dość sucha i kamienista, z nieliczną roślinnością. Wtem usłyszałem odległe beczenie. Przyspieszyłem nieco, zaciekawiony. Czarny punkt w oddali przybliżał się coraz bardziej, aż wreszcie rozpoznałem w nim młodego koziorożca. Gdy zbliżyłem się na odległość około piętnastu kroków dostrzegłem więcej szczegółów. Sierść osobnika była jasnego koloru ze złotawym połyskiem, duże bursztynowe oczy rozglądały się uważnie z powagą, rogi były już dobrze ukształtowane, a przede wszystkim jedna z kończyn utknęła między kamieniami. Ostatecznie postanowiłem mu jakoś pomóc.
— Nie zbliżaj się! - zwierzę parsknęło ostrzegawczo, usiłując wydostać się z pułapki.
— Pomogę ci. - rzekłem, nie zatrzymując się.
— Ostrzegam cię! - potrząsnął groźnie głową.
— No dobra, dobra. Więc nie potrzebujesz żadnej pomocy?
— Kim jesteś? - spytał zamiast odpowiedzi.
— Koniem, który chce ci pomóc. - mruknąłem. To się robiło zabawne. Powinienem częściej rozmawiać z innymi gatunkami.
— Dlaczego?
— Bo tak. - oddech młodego stał się mniej płytki, spokojny. Uznałem, że mogę zbliżyć się jeszcze bardziej.
— Ech... - westchnął, spoglądając na swoją nogę. - ...tylko szybko. - pokiwałem głową i ochoczo zabrałem się do odwalania ciężkich głazów. Ich przerzucanie było w sumie dobrym ćwiczeniem.
Kiedy tylko koziołek poczuł się wolny, błyskawicznie pomknął po skałach na górę, tak zwinnie, jak żaden inny ssak, a ja zostałem brutalnie powalony na ziemię. Nad sobą widziałem teraz tylko ciężki łeb dorosłego koziorożca zaopatrzony w imponujące rogi. Cofnąłem się i wstałem szybko, przygotowując się do ewentualnego ataku z jego strony. Rzeczywiście, samiec zaszarżował prosto na mnie. Wprawdzie ślizgając się na kamieniach, ale z łatwością go wyminąłem. Już chciałem się wycofać, gdy zdałem sobie sprawę, że to dobra okazja do treningu. Albo raczej skręcenia sobie karku. - zapewne taką odpowiedź dałby mi ojciec.
Zaczęła się wymiana ciosów. Starałem się jak najszybciej i najmocniej je zadawać; wykorzystywałem jego ciało niczym worek treningowy. Długo jednak nie wytrzymałem pod naporem tak silnego przeciwnika, zwłaszcza, że on również całkiem nieźle się bronił, rozdzierając moją skórę rogami. W pewnym momencie odwróciłem się i pognałem w dół, przed sobą wywołując mini-lawinę. Ostatecznie upadłem i kamienie porwały mnie ze swoim nurtem. Na dole leżałem dłuższą chwilę, po czym wstałem powoli. Nabiłem sobie przy okazji trochę siniaków. Przeciwnik porzucił pościg i wracał skokami na górę, do swojej krainy. Uśmiechnąłem się, zadowolony z siebie.
Kiedy wróciłem do klanu, był już wieczór. Po opatrzeniu ran przez medyka wróciłem do rodziny.
KUNIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!