Vayola, gdyż tak nazywa się pierwsza poznana klacz; wygląda na ciekawską duszyczkę, która pragnęła wiedzieć wszystko o wszystkich. Oczywiście nie mam jej tego za złe. Przynajmniej nie nudzę się podczas wędrówki, choć powinienem być skupiony na obserwacji okolicy. Jednak kto zabroni mi rozmowy i poznawania innych członków klanu.
- W takim razie oby dwoje mamy swoje tajemnice – oznajmiłem z lekkim uśmiechem – W sumie dobrze. Znaczy to, że potrafisz też dochować tajemnice innych – dodałem przypominając słowa szamana, który dość często mi to powtarzał.
- Coś w tym jest – odparła po chwili – I to nawet mądre – przytaknęła jakby w zamyśle.
- A wyobrażasz sobie słuchanie tych słów na okrągło przez kilka lat? – prychnąłem z humorem.
- To byłoby męczące – przyznała z lekkim uśmiechem.
Gdy chciałem kontynuować naszą nawet ciekawą rozmowę, usłyszałem pisk ostrzegawczy gazel, które zaraz ruszyły biegiem kilka kroków przed stadem. Jednak nie wyglądał to na zwykłe przemieszczenie się, a na ucieczkę w ochronie.
- Coś je musiało wystraszyć – zauważyła klacz rozglądając się z głową w górze.
- I to coś jest niedaleko – oznajmiłem błądząc wzrokiem po terenie.
Inne konie też zauważyły gwałtowny ruch gazel, więc i Ci byli czujni. Widziałem niewielkie przegrupowanie, gdzie źrebaki i część klaczy były otoczone przez ogierów. Właśnie wtedy dostrzegłem zagrożenie. Były to wilki, które stopniowo zaczęły się do nas zbliżać i nie miały dobrych zamiarów wobec nas.
- Może później dokończymy rozmowę – powiedziałem kierując klacz bliżej grupy. Jako straż, musiałem zbliżyć się do guru, który to szedł na czele. Cały czas obserwowałem zagrożenie, które to knuło jakiś plan. Z doświadczenia wiem, że te łapią małe, słabe lub pojedyncze osobniki, a jeżeli zdobycz jest w grupie, będą chcieli ją rozbić. Nie możemy do tego dopuścić.
W szybkim tempie przemieszczaliśmy się dalej jakąś chwilę, lecz jakby ilość wilczych się zmniejszyła.. tak samo jak koni. Dokładnie to klacz ze źrebakiem niezauważona oddaliła się od nas i byli punktem zainteresowania przez drapieżników. Od razu zerwałem się do biegu w ich kierunku, a ze mną pobiegło dwóch innych ogierów. Może nie należę do najszybszych koni, ale poprzez dużą siłę, dałem radę odpowiednio się rozpędzić. Wilczy na nasz widok najpierw chciało zaatakować, ale gdy jeden z nich przeturlał się pod naszymi kopytami, odpuścili ucieczką. Otoczyliśmy klacz ze źrebakiem i odprowadziliśmy prosto do głównej grupy stada. Ci zaś byli pilnowali przez resztę i po sprawdzeniu ilości koni, spokojnie mogliśmy iść dalej. Widać było, że guru zainteresował się tą sytuacją i obserwował okolice, co dobrze o nim świadczy.
Przeszedł mnie lekki dreszczyk, przez co odruchowo się otrzepałem. Zdołałem uspokoić oddech, który chwilę temu szybko dotleniał wszystkie mięśnie. Ciężko westchnąłem wypuszczając powietrze przez nozdrza. Nie minęła chwila, a obok mnie kroczyła znana mi już klacz Vayola.
- Dobra z Ciebie czujka – zacząłem jeszcze przez moment uspokajając w pełni oddech.
- Skąd wiesz, że jestem czujką? – zapytała zaciekawiona.
- Zareagowałaś jak ona – odpowiedziałem – Zauważyłaś, że gazele uciekały w strachu. Zaraz zjawiły się wilki i stado wiedziało co robić – wyjaśniłem z lekkim uśmiechem.
Była to jakby pochwała, a jeżeli koń coś dobrze zrobił, trzeba pochwalić by wiedział, że robi to dobrze. To też mi szaman powtarzał i to chyba nawet częściej, niż fakt z tajemnicą. W sumie pewnie by się ucieszyła słysząc taką pochwałę od guru, niż od zwykłego ogiera, który jest tylko strażą.
< Vayoli? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!