— Rodzice chcą się z tobą widzieć. - rzekł mój brat tak, by wiadomość dotarła tylko do moich uszu.
— Czy teraz opowiesz mi coś o sobie? - spytał tymczasem ogier z nadzieją.
— Przepraszam, muszę już iść. - mogę mu się później zrewanżować, byle nie zapomnieć.
— Chociaż kilka słów. - poprosił, zniżając głowę. Westchnęłam cicho.
— Dobrze. - odpowiedziałam z życzliwą nutą. - To jeden z moich braci, Shiregt. Moich rodziców, Khonkha i Yatgaar, chyba już znasz. Do zobaczenia. - po tych słowach ruszyłam za przyszłym władcą klanu. Kiedy oddaliśmy się już wystarczająco, czułam się w obowiązku cokolwiek powiedzieć.
— Nie musisz się go obawiać. Jest miły i dociekliwy zarazem. - oznajmiłam z pewnością w głosie.
— Po prostu na razie nie mam do niego zaufania. Zmieniając temat, jak się czujesz? - odparł spokojnie, ale radośnie.
— Świetnie. - zapewniłam, wstrząsając grzywą. W odpowiedzi zamachnął się mocno tylnymi kopytami w powietrze.
<Cardinano? Co tam porabiasz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!