Strony
▼
18.07.2018
Od Mikada do Marabell „To mi pozostaje”
- Obiecaj mi coś. Zaopiekuj się naszą córką, aby żyła szczęśliwie. Nie chcę zniszczyć jej życia. Ona zasługuje na dobre zakończenie. Zobaczysz, będzie jeszcze wielką klaczą. A ty, masz mi opowiedzieć o wnukach, rozumiesz?- odparła z rozpaczą.
-'Nie zostawiaj mnie samego'- wykrzyczałem w duchu - 'Jeśli umrzesz teraz, przyrzekam, że ja też się zabiję'.
-Dobrze- odpowiedziałem cicho, gdyż nic innego nie przeszło mi na myśl. Nagle Mara opadła na moje ramię, przymykając oczy. W panice podbiegnąłem do jej zadu i zacząłem ją pchać. Kiedy już miałem iść do jej łba ześlizgnęła się ze zbocza. Niewiele myśląc, zrobiłem to samo. Na drodze napotkałem Hadvegara i poprosiłem go o pomoc w transporcie klaczy do jaskini. Gdy dotarliśmy, zdyszani ułożyliśmy ją na łożysku.
-Hadvegar, wszystko będzie dobrze?
-Nie wiem, dopiero będę ją badać- odpowiedział, na co ja wybuchnąłem płaczem.
Ogier pochylił się nad łbem mojej partnerki, chwilę się prokręcił, po czym stwierdził.
-Spokojnie, obudzisz ją. Tylko śpi...
-Naprawdę?- rzuciłem mu się na szyję.
-Tak, a teraz zostaw ją w spokoju- uśmiechnął się.
-Dobrze- powiedziałem, opuszczając jaskinię. Byłem zawiedziony, że nie mogę przy niej być. No cóż... Ona potrzebuje odpoczynku... Hmmm, ale czy wierzę w jego słowa? Postanawiam to zrobić, i tak już nic lepszego nie wymyślę.
<Mara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!