Strony

18.07.2018

Od Marabell do Mikada ,,Obiecaj"

Chłodny wiatr bawił się naszymi grzywami i ogonami. Tam na górze na prawdę było zimniej niż w miejscu naszego postoju. Wtuliłam się w ciało jedynego konia, który w tym momencie się dla mnie liczył i pozwoliłam ciepłu naszych ciał zagrzać nas trochę.
- Wierzę, że uda ci się w swoim życiu pokonać te wszystkie góry - powiedział, spoglądając na rozciągające się przed nami pasma górskie.
- Jednak ty jesteś tym marzycielem... A w sumie czemu by nie? - odparłam - Kiedyś przejdziemy te góry razem, prawda? Pójdziemy by nigdy nie wrócić i zaśniemy na ostatnim wzgórzu - dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że płaczę - O Boże, Mikado, ja nie chcę cię zostawiać - wyszlochałam, całkowicie oddając się drżeniu, bynajmniej nie wywołanym niską temperaturą.
- Marabell - zaczął mój partner, widocznie nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć.
- Obiecaj mi coś. Zaopiekuj się naszą córką, aby żyła szczęśliwie. Nie chcę zniszczyć jej życia. Ona zasługuje na dobre zakończenie. Zobaczysz, będzie jeszcze wielką klaczą. A ty, masz mi opowiedzieć o wnukach, rozumiesz?
- Dobrze - powiedział ogier. Zadziwiło mnie to trochę, że nie dodał nic o tym, że być może on również nie dożyje narodzin naszych wnuków, o ile jakieś będziemy mieli.
Położyłam głowę na jego grzbiecie i zapadłam w sen, modląc się o brak drapieżników na tym wzniesieniu.

< Mikado? A najzabawniejsze jest to, że się naprawdę popłakałam >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!