– Na przechadzkę! – krzyknąłem radośnie do mojego taty, mówiąc mu tym samym prawdę. Spojrzałem na siostrę i jej chłopaka, których miny nie wiele mi mówiły, ale ich wyraz pysków nie należał do najprzyjemniejszych.
– A gdzie na tą przechadzkę się wybieracie? – zapytał tata, spoglądając najpierw na mnie, a potem na nich.
– Daleko od klanu! Na przygodę! – wybuchnąłem entuzjazmem. Naprawdę nie wiem co to znaczy, ale będzie świetnie! Tak!
– Nie, to wcale nie tak daleko, wiesz.... Fash jest mały. – tłumaczyła Sirocco, mając przy tym bardzo dziwny ton głosu i minę do niego adekwatną.
– I kiedy zamierzaliście mnie o tym poinformować? – zapytał Hadvegar, będąc przy tym bardzo, ale to bardzo poważnym.
– Oj tato, dobrze wiesz, że Fashagar przesadza. Pobawimy się tutaj niedaleko w ganianego i tyle. – tłumaczyła dalej.
– W ganianego! Tak! – krzyknąłem, po czym dotknąłem tatę chrapami i zaczynałem uciekać. Jestem jak błyskawica! Nikt mnie nie dogoni.
Niestety, ale kiedy się odwróciłem, oni nadal tam stali i o czymś rozmawiali. Nie podobało mi się to, przecież mieliśmy się bawić, tak? Co to ma znaczyć! Chcę się bawić!
Pobiegłem do nich ponownie i zacząłem krzyczeć, że bawimy się w ganianego, ale oni mnie wyraźnie ignorowali. Widząc, że tylko Dante nie za bardzo wtrąca się w rozmowę między tatą, a siostrą, pociągnąłem go za ogon. Ogier odwrócił się do mnie, a ja szeroko się uśmiechnąłem.
– Ganiasz! Bawimy się w ganianego! – podskoczyłem i znowu zacząłem uciekać.
<Dante?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!