Strony
▼
29.06.2018
Od U'schii do Ganerdene „Ciekawski przybysz”
Nieznajoma klacz podeszła do mnie i zaczęła mi się zaintrygowana przyglądać, w taki sposób jakbym była co najmniej jakimś niewytłumaczalnym indywiduum.
-A nie jestem?- zaśmiałam się w duchu.
Przybyszka była maści karo- dereszowatej, zresztą dość ładnej i spektakularnej. Posiadała także średniej długości karą grzywę i prawie niewidoczną odmiankę na czole. Jej pysk oraz szyja były niemalże czarne. O ile mi wiadomo, dobrze znała się na ziołach, gdyż na swoje własne, oczęta widziałam, jak wykonuje z nimi skomplikowane operacje, mianowicie mikstury o dość ciekawym zapachu. Jednym słowem najpewniej jakieś narkotyki.
-Witaj- zaczęłam konserwację- Jeśli oczy mnie nie mylą, widzę przed sobą panią do kwiatków i innych miksturek?- moje ślepia zabłysły z wrodzoną ciekawością, lecz mój ton był trochę kpiący.
-Tak- odpowiedziała i zaczęła grzecznościową śpiewkę każdego konia- Jestem Ganerdene.
-A ja U'schia, miło mi- odezwałam się po chwili i poczułam, że muszę wprowadzić rozmowę na właściwe tory, gdyż zaraz przestanie się kleić. Jednakże w interwencji wyprzedziła mnie moja towarzyszka.
-Zielarstwo to był mój żywioł przed długo przed tym jak zostałam czujką. To drugie to moja praca, ale dalej dużo czasu spędzam przed roślinkami. Po prostu teraz mam go mniej — krótko opowiedziała o swoich pasjach. Może nie była zanadto gadatliwa, jeśli chodzi o te sprawy? Albo po prostu byłam nieodpowiednią osobą do takich opowiastek? Opcji mogło być tak wiele, a sama Ganerdene jest tylko jedna. Ja jednak drążyłam temat.
- Wiadomo, każdy oddaje się swoim pasją- wyjaśniłam.
- A ty co lubisz robić?
-Ja...właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
-Czy jak mówią stereotypy, żeby odreagować stres, niszczysz trawę?
- Stereotypy, stereotypami. Ja jakoś zawsze wypełniam sobie dzień, tak po prostu bez konkretnego planu. Można by śmiało powiedzieć, że bawię się w towarzystwie koni.
<Ganerdene?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!