Do tej pory nie myślałem wiele o rodzie Czarnej Winorośli, z którego pochodzi Yatgaar. Sama nieczęsto o tym wspominała. Po prostu moje myśli były głównie zajęte teraźniejszością i tym, co będzie, a nie przeszłością. Choć wiedziałem, że historia rodu Yatgaar jest dla niej bardzo ważna, nie myślałem wcześniej nad tym, że i nasze dzieci do niego należą. Jeśli mam być szczery, chyba po prostu nie uważałem tego za istotną kwestię. Kiedy jednak moja partnerka postawiła sprawę tak jasno, zdałem sobie sprawę, jak ważna jest dla niej Czarna Winorośl i jej historia. Zamyśliłem się na chwilę, spoglądając na roztaczający się przed nami widok. Skoro nasze dzieci należą do tego rodu, to powinny dalej tworzyć jego historię. Nie możemy pozbawić je połowy ich dziedzictwo-pomyślałem, po czym to samo powiedziałem Yatgaar.
-Czyli nie masz nic przeciwko?-spytała klacz.
-Nie mam. Chciałbym jednak, abyśmy poczekali z tym, dopóki Shiregt nie wyzdrowieje-dodałem po chwili.
-Rozumiem-odparła Yatgaar, uśmiechając się do mnie. Widać było, że tak jak ja poczuła ulgę, iż tak łatwo udało się nam podjąć naprawdę ważną decyzję. W końcu będzie ona miała istotny wpływ na życie naszych pociech. Postanowiłem resztę wędrówki spędzić z moją partnerką i dziećmi. Oznaczało to małe złamanie zasad, jednak nikt chyba nie miał z tym większego problemu. Po około dwóch godzinach znaleźliśmy idealne miejsce na postój. Było już z niego widać majaczące w oddali szczyty.
-Jeszcze dzień, dwa, i dotrzemy na miejsce-powiedziałem, po czym schyliłem się, by wziąć do ust kępkę trawy.
-Mam nadzieję. Im szybciej, tym lepiej-odparła Yatgaar.
-Wystarczy tylko, że nie napotkamy już żadnych niemiłych niespodzianek-powiedziałem, mając oczywiście na myśli atak wilków, po którym Marabell do teraz dochodzi do siebie.
-W górach na pewno będziemy bezpieczniejsi.
-Mogę iść się pobawić?-zapytał Shiregt, który do tej pory tylko przysłuchiwał się naszej rozmowie. Jego rodzeństwo poszło się bawić, jednak jemu kazaliśmy z nami zostać.
-Nie jesteś głodny? Albo zmęczony?-zapytała Yatgaar.
-Nie. Mogę już iść?-spytał nasz syn. Moja partnerka rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie.
-Nie teraz. Za chwilę zrobimy sobie lekcje-odparłem.
-Mam iść po Dantego i Miriadę?-zapytał Shiregt.
-Nie, tym razem twój ojciec poświęci trochę czasu tylko tobie-odparła Yatgaar. Nasz syn widocznie posmutniał, choć zazwyczaj lubił te zajęcia, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Musieliśmy jednak jakoś go przy sobie zatrzymać. Shiregt oddalił się nieco, w oczekiwaniu na lekcje.
-Przynajmniej przez cały ten czas, który spędził razem z nami, wyglądał na zdrowego. I podczas wędrówki także. Chyba, że coś zdarzyło się, kiedy jeszcze nie było mnie z wami?-spytałem Yatgaar. Na wszelki wypadek, aby Shiregt na pewno nas nie usłyszał, zbliżyłem się do niej.
<Yatgaar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!