Na chwilę zapadła między nami niepokojąca cisza, lecz szybko przerwałem ją zdeterminowanym tonem:
— Chodźmy więc. - klaczka ruszyła przed siebie, a ja szedłem powoli tuż obok niej, zagłębiony teraz w poważnych rozmyślaniach. Właściwie nigdy nie przypuszczałbym, że ktoś taki jak ona mógłby się w takiej sytuacji czegokolwiek bać - zawsze sprawiała wrażenie całkiem dumnej i trochę obojętnej, osobowości, która nie ma się na razie czego obawiać. A jednak każdy z nas miał jakieś...chwile albo cechy, które były sprzeczne z jego wizerunkiem - i problemy. Zdałem sobie sprawę, że do tej pory jakiekolwiek tego typu utrapienia mnie nie dotyczyły albo omijały szerokim łukiem, nie przypominałem sobie sytuacji, w których cały świat zaczynał się walić. Czy to moje szlachetne pochodzenie i otoczenie przez królewską rodzinę skutkowało tym, iż nie dostrzegałem wielu z tych ciężarów, które mnie otaczały? Życie innych z pewnością nie było tak kolorowe, jak moje, może naprawdę żmudne? Kiedy zostanę władcą, będę musiał wykrywać różne tarapaty i im zapobiegać. Kolejny element do osiągnięcia perfekcji w tym fachu.
Gdy ojciec Mivany zauważył swą córkę, zrobił parę kroków naprzód, ale potem stanął już twardo na miejscu. Spojrzałem na towarzyszkę, która ze spuszczoną głową zbliżała się do leżącej matki. Z całych sił pragnąłem dodać jej otuchy, bowiem wyglądała całkowicie bezbronnie wobec tego wszechświata. Trąciłem ją delikatnie pyskiem; pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy. Klacz spała snem kamiennym, podczas gdy Miva spoczęła obok, stykając się z jej kopytami. Wszyscy razem wyglądali niemal jak idealna, gniada rodzina, tylko te smutne wyrazy niweczyły cały efekt. Moi rodzice, rodzeństwo i ja zwykle wyglądaliśmy dużo mniej spokojnie. Najwyraźniej pewien nasz zewnętrzny obraz jest dziedziczny.
<Mivana? Przemyśleń a przemyśleń...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!