Ogier odszedł. Obserwowałam go dopóki nie zniknął mi z pola widzenia i wtedy zorientowałam się, że powinnam wykonywać swoją pracę. Szybko obróciłam łeb w kierunku stepu i uśmiechnęłam się lekko do siebie. Poczułam ogromną radość oraz ekscytację. Oraz parę innych uczuć, w tym zdenerwowanie. Mój wzrok raz po razie wędrował ku stadzie oraz mglił się kiedy myślałam o czekającym mnie spotkaniu. Cieszyłam się na nie.. ale nie za bardzo wiedziałam co powiem kiedy on przyjdzie. Nie wiem co powinnam powiedzieć. Jak to wszystko działa. Bo jest jakiś ustalony system, prawda?
Wyrzuciłam z głowy wszystkie myśli. Będzie jak będzie. Od kiedy ja się tak w ogóle denerwuję? Z resztą... trzeba pilnować stada. Skupić się na pracy. To trzeba zrobić. I to zrobię. Wbiłam wzrok w krzaki nieopodal. Wraz z opuszczającym się słońcem, spadła również temperatura. Znacznie. Westchnęłam lekko i spojrzałam w górę. Nad nami kłębiły się chmury. Przygotowałam się na to, że już zaraz, za sekundę, będzie o moje boki siepać deszcz. Jednak nie to się stało. Chmury, rozrzedzając się, popłynęły dalej na zachód, nie wypuszczając z siebie ani kropelki. Odetchnęłam z ulgą, następnie opuściłam łeb na dół, żeby dotknąć trawy. Odgryzłam kawałek a jak już podniosłam łeb,jakby z niczego, pojawił się przede mną ogier. Spojrzał na mnie niepewnie i przedstawił się. Ma mnie zamienić. Uśmiechnęłam się doń szeroko, ponieważ przypomniałam sobie o zbliżającym się spotkaniu, podziękowałam mu i odeszłam szybkim krokiem w stronę innych koni, przy czym skanowałam otoczenie, raz z przyzwyczajenia, a dwa, chciałam znaleźć Hadvegara. I zaraz zobaczyłam go jak lawirował pomiędzy źrebakami próbując przedostać się do kulturalniejszej i spokojniejszej ciżby. Przystanęłam, siląc się, żeby stać na widoku i czekałam. Nie minęło parę sekund a ogier mnie zauważył i uśmiechnął się. Słabo. I wtedy zobaczyłam jak ten biedaczyna chodzi. Powłuczy nogami a posturę ma taką jakby tysiąc kamieni musiał nieść na grzbiecie. Postąpiłam parę kroków w jego kierunku. Spytałam się co się dzieje bez ogródek. Ech... ta praca. Jeszcze ma cięższą niż ja, ale ja w pełni rozumiem jego przygnębienie. Ogier szybko zmienił temat.
- Teren jest spokojny. Może dlatego, że zwierzęta przeczuwały burzę, która i tak nie nadeszła. - Mruknęłam obojętnie. - Chodź. Spacer dobrze ci zrobi. - Powiedziałam i ominęłam go. Przystanęłam jak nie szedł i spojrzałam na niego. - Cho no. - Chciałam zaproponować mu jakąś fajną aktywność. Ale... na myśl przychodziło mi zawsze to samo. Jeszcze do tego nie mam pojęcia czy fajne. Użyteczne, tak. To ogier.
Kogo ja oszukuję. Nie mam pojęcia jak się socializować!
< Had? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!