Strony

14.06.2018

Od Dantego do Mint "Epidemia"

Nie wiedziałem, jak to się stało, ale w pewnym momencie na kogoś wpadłem. Kiedy podniosłem wzrok, tym kimś okazała się być Mint. Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, klaczka spróbowała mnie wyminąć.
-Czekaj!-zawołałem. Mint zatrzymała się i spojrzała na mnie mocno zdziwiona.
-O co chodzi?-spytała po chwili.
-Ty... ty to wczoraj widziałaś, prawda?-zapytałem po chwili wahania. Po minie Mint mogłem wywnioskować, że zupełnie nie ma pojęcia, o co mi chodzi. Zaraz jednak to do niej dotarło.
-Ja...no cóż, tak-powiedziała. Na dłuższą chwilę zapadła między nami cisza.
-Słyszałaś już pewnie o epidemii?-odezwałem się w końcu.
-Czyli to pewne?-spytała klaczka, choć ton jej głosu sugerował, że nie jest zbyt zaskoczona.
-Raczej tak-odparłem.
-Co wiadomo już o chorobie? Ile osób może być zarażonych? Lub już jest? Jakie są pierwsze objawy?-Mint zasypała mnie pytaniami.
-A skąd mam wiedzieć? Spróbuj się tego dowiedzieć od medyków!-odparłem.
-Myślałam, że skoro jesteś synem władcy, to wiesz coś więcej na ten temat-wyjaśniła klaczka.
-W takim razie czemu nie spytałaś się Shiregt'a?-zapytałem zdziwiony.
-Ostatnio rzadko się z nim widuję-wyznała Mint.
-Szczerze mówiąc ja także-odparłem.
-Jak to?-klaczka mówiła głosem jednocześnie zdziwionym i nieco rozbawionym.-To można żyć w jednej rodzinie i "rzadko się z kimś widywać"?-dodała po chwili.
-Cóż, to nie do końca o to chodzi. Po prostu spędzamy ze sobą mało czasu. Rodzice często go przy sobie zatrzymują. Pewnie dlatego, że muszą go wyuczyć na doskonałego władcę-wyjaśniłem nie bez nutki kpiny. Mint od razu ją jednak wychwyciła.
-Czyżbyś mu zazdrościł?-zapytała z ironicznym uśmiechem.
-Ja? Niby czego?-zdziwiłem się.
-No wiesz, on zostanie kiedyś władcą a ty...nikim ważnym- wyjaśniła klaczka, po czym roześmiała się. Wkurzyłem się, na co Mint zareagowała tylko większą dawką śmiechu.
-Ty też!-zawołałem oburzony.
-Oj już dobrze, wybacz mi. Po prostu zabawnie wyglądasz, kiedy coś cię wkurza i się denerwujesz-wyjaśniła Mint. Nie odezwałem się, gdyż nadal czułem się lekko urażony.
-To już wszystko, o czym chciałaś ze mną pomówić?-zapytałem.
-Przecież to ty mnie zatrzymałeś-odpowiedziała zdziwiony Mint. W tej samej chwili ujrzałem kątem oka moją matkę, która pojawiła się jakieś kilkaset metrów dalej. Znając życie, próbowała właśnie mnie znaleźć i kazać iść na lekcje, bawić się z rodzeństwem albo wrócić bliżej nich. Nie miałem najmniejszej ochoty na żadną z tych rzeczy. Postanowiłem więc wykorzystać fakt, że nie moja matka nie zauważyła jeszcze mnie i Mint.
-Chodźmy stąd-powiedziałem, ruszając w kierunku przeciwnym do tego, w którym znajdowała się moja rodzicielka.
-Co? Czemu? Jeszcze chwilę wcześniej wydawałeś się być na mnie śmiertelnie obrażony-odparła zdziwiona Mint.
-Mniejsza o to. Chodź!-zawołałem, odwracając się w jej stronę. Klaczka po chwili ruszyła za mną. Kiedy zrównaliśmy się, ponownie zagaiłem rozmowę:
-A właściwie to może ty coś wiesz o tej epidemii? I jak w ogóle poradziłaś sobie ze śmiercią Lexus?-zapytałem, kierując naszą konwersację z powrotem na poważne tematy.
<Mint?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!