-Tak- zagłębiłam się w jego opiekuńcze i błyszczące niczym setki kryształów i krysztalików oczy.
- A zdradzisz mi, skądże ten smutek na twoim pysku zagościł?-zapytał spokojnie.
To niesamowite jak zmieniło się moje myślenie o nadmiernej grzeczności. Najpierw ledwo powstrzymywałam się od paru żartów, potem mnie to śmieszyło, a teraz nawet trochę mnie to urzeka. Nie wahałam się ani chwili, żeby powiedzieć ogierowi prawdę. Dlatego, że...że byłam onieśmielona ciepłem płynącym z niego...
-To skomplikowane. Parę złośliwych informacji się o nas przewinęło przez konie zza klanu.
-Rozumiem- Hadvegar utulił mnie- A teraz już otrzyj łzy. Źle wygląda ta smutna minka na twojej urodziwej twarzyczce.
Mimowolnie zaśmiałam się cicho.
-Od razu lepiej!
-Cieszę się- odpowiedziałam z wielkim uśmiechem -Może się przejdziemy?
- Z ogromną chęcią, panienko!
Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło, że mu to zaproponowałam. Było nam dobrze tu, w szarej jaskini. Może chciałam po prostu ochłonąć, oglądając krajobrazy. Szliśmy po malutkim lesie. Ozdabiały go rozmaite krzaki i kwiaty. Aż dziw, że w maju można było spotkać jeszcze przebiśniegi, a w zaroślach trudno było się dopatrzyć jakiegokolwiek zielonego listka. Wysuszona gleba prezentowała się dość misternie, ale i tak jakoś lubiłam nawet takie warunki. Najważniejsze, żeby spędzać je z odpowiednimi końmi. A ja miałam łatwy dostęp do każdego członka Klanu Mroźnej Duszy.
<Hadveś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!