Strony

6.05.2018

Od Marabell do Khokha ,,Kłótnia świetnym widowiskiem"

Przebiliśmy się przez grupkę koni.
- Co się tu dzieje? - zapytał Khonkh.
Na środku łąki znajdowały się dwa krzyczące na siebie konie, które starano się rozdzielić, jednak stado średnio sobie z tym radziło. Niektóre osobniki stały po prostu na uboczu, przyglądając się całemu zajściu.
- Grey i Spear się ścieli. Właściwie nikt nie wie, o co poszło, ponieważ, kiedy ktokolwiek się tu pojawił, już zaczynali przechodzić po bójki. Teraz tylko rzucają w siebie słowami, ale wolimy ich nie puszczać - pośpieszyła z wyjaśnieniami Cherry.
- Co wy tu wyprawiacie? Tak trudno jest utrzymać kopyta przy sobie? - zapytał władca, podchodząc do poróżnionych koni.
Wszyscy zamilkli, wpatrując się w gniadosza.
- Nie macie nic do powiedzenia? - zapytała Yatgaar, podchodząc do swojego partnera.
Wśród stada wciąż nie można było usłyszeć nawet najmniejszego słowa.
- Do końca tego dnia macie się tu nie pojawiać. Jeśli coś takiego jeszcze raz się powtórzy, będę musiał wyciągnąć poważniejsze konsekwencje - powiedział Khonkh, mierząc wzrokiem skazanych.
Grey i Spear patrzyli się nachalnie, przestraszonym, trochę skruszonym wzrokiem na władcę, być może licząc na odwołanie kary. Nikt jednak nie planował im darować, więc po chwili ciszy oddalili się w przeciwnych kierunkach. Khonkh rozejrzał się po tłumie, spojrzał na Yatgaar, a na końcu jego spojrzenie spotkało się z moim wzrokiem.
< Khonkh? Trochę słabe, wybacz >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!