Galopowałam wraz z resztą źrebiąt, po chwili zobaczyłam, że wśród nas brakuje Shiregt’a. Przerażona obróciłam się, widząc, że ogierek stanął. Nie wiele myśląc, zawróciłam, ciągnąc go za sobą. Shiregt jakby się ocknął i również zaczął uciekać. Czułam wielkie wyrzuty sumienia i strach przed człowiekiem. Usłyszałam strzał, który spłoszył ptaki. Człowiek widocznie zrezygnował z pościgu, ale puścił psa.
-Szybciej! –krzyknęłam poganiając stadko. Wszyscy przyspieszyli, czułam, że bolą mnie nogi, a ciało chciało odmówić posłuszeństwa. Ale to nie była dobra chwila na narzekanie i wypominanie sobie błędów. Nie patrząc za siebie, galopowałam dalej. Po minucie zaczęliśmy opadać z sił, najpierw zwolniła Mindy, potem Mika, Vayola, ja i Shiregt. Dyszałam całkowicie spocona. Obróciłam głowę, domek i człowiek zniknęli daleko za horyzontem.
-Hej.. już nas nie gonią.. zwolnijmy.. –powiedziałam do nich, przełykając ślinę. Wszystko to moja wina..
-Dobry pomysł.. –wydyszała Vayola, a wszyscy zwolniliśmy do stępu. Moim oczom ukazał się las. Dobry znak, byliśmy coraz bliżej terenów Klanu. Westchnęłam, układając sobie jakieś słowa, co powiemy rodzicom. Milczałam całą drogę, sapiąc. Szłam na końcu, ze spuszczoną głową. Byliśmy w gigantycznym niebezpieczeństwie.. ja do tego dopuściłam.. moja głowa cały czas wypominała mi błąd zuchwałości i braku strachu. Zmarszczyłam czoło i odgoniłam złe myśli. Nagle z lasu wybiegła większość koni, zatrzymałam się w szoku.
-No to mamy przechlapane.. –mruknęłam, a wszyscy kiwnęli głowami. Zacisnęłam zęby i stadkiem ruszyliśmy na powitanie naszych rodziców.
<Shiregt? Troszkę spokoju jest.. ale nie na długo.. (づ ͡° ͜ʖ ͡° )づ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!