Hadvegar zabronił mi biegać. Postanowiłam więc poćwiczyć kamuflaż. Tylko z kim? Zastanawiając się nie zauważyłam,jak zbliżyła się do mnie Yatgaar że źrebakami.
- Witaj,Forever. Masz czas? - zapytała klaczka.
- Oczywiście - odpowiedziałam
- Mam prośbę. Mogłabyś się przez jakiś czas zaopiekować Dantem,Shiregtem i Miriadą? - zapytała niepewnie. Pewnie sama nie była pewna czy dobrze robi
- Z chęcią. Mam cały dzień wolny - odparłam
- Dzięki. Miałam iść z Khonkhiem,jednak nie wiedziałam z kim zostawić dzieci - uśmiechnęła się
- Nie ma za co - odpowiedziałam. Yatgaar pożegnała się i odbiegła w stronę Khonkha.
- Lubicie się bawić? - zapytałam niepewnie. Nie miałam zielonego pojęcia jak zajmować się dziećmi,jednak mogą mi pomóc w jednej rzeczy bawiąc się. Trzy źrebięta pokiwały głowami
- A czy lubicie się chować? - zapytałam. Reakcja była taka sama
- To chodźcie! - uśmiechnęłam się do nich. Cała trójka biegła ucieszona kręcąc się koło mnie. Dotarliśmy do niewielkiego lasku.
- Co wy na zabawę w chowanego? - zapytałam
- Tak! - odkrzyknęły chórkiem.
- no dobra,Chowajcie się. - odpowiedziałam i odwróciłam się. Bałam się,że to się źle skończy. Po chwili zaczęłam szukać trzech źrebiąt
- Mam cię,Miriada! - uśmiechnęłam się do niej. Zaśmiała się i wstała
- Chodź,szukamy twoich braci - powiedziałam a klaczka pokiwała głową. Po niecałych pięciu minutach zobaczyłam kolejny kształt
- Shiregt,widzę cię! - podbiegłam do niego. Kiedy wygramolił się z krzaków,usłyszałam szelest. Odwróciłam głowę i ujrzałam sśmiejącego się Dantego
- Dante! - krzyknęliśmy wszyscy i się zaśmialiśmy.
- Teraz ty szukasz,Miriada - powiedziałam. Klaczka pogalopowała do "bazy". Schowałam się dosyć blisko,ale mocno. Zerwałam trochę liści i się nimi przykryłam,a sama weszłam z krzaki.
- Mam cię,Dante! - usłyszałam Miriadę.
- Shiregt,chodź tutaj! - znowu usłyszałam krzyk klaczki. Chwilę później odnalazła mnie. Przebiegło tak kilka kolejek. Miałam nadzieję,że taka zabawa mimo wszystko pomoże i mi,i źrebakom.
- No dobrze,wracajmy. Robi się ciemno - uśmiechnęłam się do nich. Powoli już przysypiali. Kiwnęły nieznacznie główkami i ruszyły przed siebie. Kiedy dotarliśmy do reszty,Yatgaar nie było. Wróciła kiedy maluchy już spały.
- Dziękuję. Zwykle o tej porze jeszcze nie chcą wrócić do nas - uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. - odpowiedziałam i odeszłam powoli w stronę Hadvegara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!