Zwierzę powoli zbliżało się w naszą stronę, aż w końcu, ku naszemu nieszczęściu, zdecydowało się nas zaatakować. Nieznany zwierz rzucił się szybko w naszym kierunku. Obojgu nam udało się na szczęście w porę odskoczyć. Czym prędzej ruszyłem biegiem przed siebie, z taką prędkością, jaką pozwalały mi rozwinąć moje chude i nieco jeszcze patykowate nogi.
-Za mną! Uciekamy!-zawołałem, starając się przekrzyczeć piski mojej siostry i warknięcia zwierzęcia. Byłem pewny, że Miriada ruszy za mną, w końcu nie chciałaby chyba samemu zmagać się z tym stworzeniem. Biegłem przed siebie, aby tylko jak najdalej od tego zwierza. Nie rozpoznawałem mijanych miejsce, bo kierowałem się w kierunku przeciwnym niż miejsce, gdzie przebywał klan. Nie martwiłem się tym, bo przecież wystarczy tylko potem wrócić tą samą drogą. Po następnych kilkunastu metrach zatrzymałem się. Odwróciłem głowę do tyłu, gdyż nie słyszałem, aby ktokolwiek za mną biegł. Ku mojemu zaskoczeniu, ale i przerażeniu, faktycznie nikogo ze mną nie było.
-Miriada?!-zawołałem niepewnie.-MIRIADA?!-tym razem krzyknąłem już najgłośniej jak umiałem. Wystraszyłem się, bo albo ją gdzieś zgubiłem, albo dopadło ją to coś. Wiedziałem, że w takiej sytuacji liczy się czas, ale też doświadczenie i siła, toteż zdecydowałem się powiadomić o zniknięciu Miriady rodziców, tyle że...nie miałem pojęcia, gdzie oni są! Zaraz jednak opanowałem się i ruszyłem z powrotem drogą, którą tu przybiegłem. Wiele mi to jednak nie dało, gdyż po kilku metrach dotarłem do miejsca, gdzie ścieżka rozgałęziała się na dwie. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie, którą z nich tutaj przybiegłem. Na chybił trafił wybrałem jedną z nich i ruszyłem. Zupełnie nie znałem mijanych przez siebie miejsc.
-Miriada?!-zacząłem wołać, powtarzając to co chwilę. Po chwili jednak zacząłem też szukać mamy i taty, bo ich obecnością także bym w obecnej chwili nie pogardził. Zacząłem się zastanawiać, jak to w ogóle możliwe, że mojej siostry ze mną nie było? Czyżby nie usłyszała mojego głosu? Było to najbardziej logiczna z wszystkich możliwości, ale w żaden sposób nie pozwalała mi się pozbyć mego niepokoju o Miriadę. Poczułem nagle, jak w moje ciało wstępuje nowy duch determinacji. Musiałem odnaleźć siostrę i rodziców, nie było innej opcji! Zacząłem iść szybciej, pełen nowej siły. Z każdym jednak krokiem coraz mniej rozpoznawałem otaczające mnie tereny. Co ja mówię, w ogóle ich nie rozpoznawałem! Po jakimś czasie takiego marszu (nie jestem w stanie tego dokładnie ocenić) moje nowe siły mnie opuściły. Przystanąłem pod jakimś drzewem i po chwili namysłu położyłem się. Byłem głodny i nieco już zmęczony. Pozwoliłem sobie więc na kilka minut odpoczynku, po czym z wielkim wysiłkiem wstałem i ruszyłem na dalsze poszukiwania. Co jakiś czas starałem się głośno nawoływać, licząc na to, że w końcu ktoś mi odpowie.
<Miriada>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!