Strony

4.05.2018

Od Kirka do Valentii "Nadzwyczajna zwyczajność"

-Nawet tak nie mów. To ja powinienem dziękować tobie. Nadałaś memu życiu sens-powiedziałem, spoglądając z miłością i wdzięcznością na swoją partnerkę. Jeszcze chwilę staliśmy wtuleni w siebie nawzajem, aż w końcu i my zasnęliśmy.
~Następnego dnia~
Po brutalnej pobudce, jaką zafundowały nam nasze pociechy (hałasy i dzikie harce z samego rana), napiliśmy się wody i nieco posililiśmy. Klaczki także zabrały się z ochotą za pałaszowanie świeżej trawy. Już niedługo to miał być ich jedyny pokarm. Po śniadaniu wróciliśmy do klanu. Okazało się, że dopiero popołudniu nasz władca zarządził rozpoczęcie kolejnej wędrówki, więc mieliśmy sporo czasu.
-Czy możemy iść się pobawić z innymi źrebiętami?-spytała Vayola głosem pełnym nadziei i wyczekiwania, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha, choć mogłoby się wydawać, że tak szeroki uśmiech nie jest do wykonania przez żadnego konia. Khairtai spojrzała na mnie i na Valentię z taką samą miną. Zwróciłem wzrok ku swojej partnerce, a po ujrzeniu w jej oczach aprobaty, wyraziłem zgodę. W ten sposób zostaliśmy z Valentią sami.
-Może wybierzemy się na spacer i powspominamy stare dzieje?-spytała moja partnerka.
-z chęcią, tylko bez gubienia się jak wtedy-zaśmiałem się. Ruszyliśmy ponownie w stronę rzeki. Po dotarciu do niej przeszliśmy się kawałek z wzdłuż jej brzegu. Nagle zerwał się porywisty wiatr.
-Może lepiej wracajmy?-zasugerowała Valentia, a ja jej przytaknąłem. Tafla wody marszczyła się pod wpływem wiatru. Nadzwyczajność tej sceny polegała właśnie na jej zwyczajności. Pomyśleć, że wcześniej przez tyle lat żyłem samotnie, mając obok siebie tak wspaniałą klacz-pomyślałem.
-O czym myślałeś? Wyglądałeś na mocno zamyślonego-głos Valentii przerwał moje rozmyślania.
-O tym, jakim jestem szczęściarzem-odparłem.
-Mogłabym powiedzieć to samo-powiedziała klacz. Jak na złość po tych słowach wiatr przybrał na sile, a na skórze dało się wyczuć pierwsze krople deszczu.
-O rąk, zdecydowanie jesteśmy największymi szczęściarzami. Pospieszmy się lepiej i wracajmy do klanu-powiedziałem, na co oboje się zaśmialiśmy i ruszyliśmy już galopem w stronę klanu. 
<Valentia? Brak weny:/ I przepraszam, jeśli są jakieś błędy, których nie poprawiłam, pisałam to na telefonie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!