Zostawiłem i odszedłem, żeby ziół poszukać w polu, wzrok swój w ziemię wbiłem i krzyknąłem "Ty głupolu!". Znalezisko miałem dobre, na ból zawsze się przydaje, to pobiegłem szybko do niej i to ziółko jej oddaje. A ta ona, biedna taka, coś pod nosem sobie jęczy, aż tu nagle "Kocham Cię", czy ktoś za to mi poręczy? Jednak szybko się ocknęła i zaczęła się tłumaczyć, że to do mnie być nie miało, więc nie mogę tego znaczyć. Uśmiechnąłem się tu do niej, nawet dźwięk chichotu słychać, jednak mam tu dużo pracy, żeby przestawała zdychać.
Szybko w ciszy jej podałem, ten skarb w krzakach znaleziony i po chwilkach paru, nikt już nie był uwięziony. Może to nie dużo znaczy i pomoże też niewiele, jednak trzeba jakoś wrócić, opuszczajmy tę parcelę.
– Spokojnie. Nigdy nie pomyślałbym o tobie w taki sposób. – powiedziałem do niej miło, żeby się nie przejmowała, chociaż swym zakłopotaniem, bardzo mnie tu ujmowała.
Kiedy moja towarzyszka, czuć się dobrze tu zaczęła, obydwoje ruszyliśmy i przygoda się poczęła. Czy wrócimy? Nie wiem tego, jednak mam nadzieję dużą, że tym razem już zdążymy, uciec przed następną burzą. Może o deszcz mi nie chodzi, jednak gromić ktoś tu będzie, zwłaszcza teraz, gdy nas nie ma, może być już on w obłędzie.
<Quinlan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!