Strony

5.05.2018

Od Hadvegara do U'schii ,,Cichutko"

Co prawda, nigdy nie rzuciłbym się do ataku i wolałbym po prostu uciec i być bezpieczny, ale klacz uważała inaczej. Co ja mogłem zrobić? Nie miałem innego wyboru jak pomóc jej jakoś, nieudolnie, ale jakoś. Może gdybym się bardziej postarał, to dalibyśmy radę? Może, nie wiem tego, ale chyba wiedzieć nie chcę. Najważniejsze, że się udało i jesteśmy cali, chociaż miałem pysk pełen roboty przez to zdarzenie, a i do uszu wiele złośliwości dotarło. Mieli rację, to było bardzo nieodpowiedzialne. Czy ja się kiedyś czegoś nauczę? Popełnianie tylu błędów jest naprawdę męczące i jak widać, nie tylko dla mnie. Może kiedyś będzie lepiej? Oby.
Nagle do jaskini medycznej weszła zapłakana złota klacz, którą od razu czule zapytałem o powód łez. Mogłem się jedynie domyślać, że ją gnębi to samo co mnie, jednak lepiej będzie jak nie wypowiem w tym temacie za dużo. Może ktoś jej po prostu dokuczył?
U'schia westchnęła, po czym skierowała wzrok na mnie. Popatrzyła się przez chwilę, a następnie spojrzała na ziemię, starając się jakoś powstrzymać od płaczu. Nie mówiłem nic. To nie było jej teraz potrzebne. Po prostu podszedłem i pozwoliłem sobie zrobić to samo, co ona... wcześniej. Bardzo powolutku ruszyłem w jej stronę, stawiając kopyta jak najciszej potrafiłem. Jeden krok, a nasze klatki piersiowe się zetknęły. Drugi krok, a moja szyja opierała się o jej szyję... teraz pozostało mi jedynie powiedzieć "Cichutko. Już dobrze, tak?", co też zrobiłem, najciszej, najdelikatniej i najczulej jak tylko byłem w stanie.
<U'schia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!