Ucieszyłem się niezmiernie, że to jednak nie było nic poważnego. Po odejściu Hadvegara na szczęście źrebięta szybko zasnęły.
-Wiedziałem, że bycie rodzicem to nie łatwe zadanie. Jednak wiedza i praktyka to zupełnie różne rzeczy-powiedziałem, kiedy wraz z Yatgaar szykowaliśmy się do snu.
-Zgadzam się-odparła nieobecnym tonem moja partnerka. Uznałem jednak, że jest po prostu zmęczona. Kiedy jednak i następnego dnia sprawiała wrażenie, jakby coś ją dręczyło, postanowiłem poruszyć tę sprawę, jak tylko nadarzyła się okazja. Pozwoliliśmy dziś dzieciom iść pobawić się z innymi źrebiętami, więc mieliśmy trochę czasu dla siebie.
-Yatgaar, co cię gryzie?-spytałem wprost, gdyż wiedziałem, że w przypadku mojej partnerki takie postępowanie jest najlepsze. Klacz westchnęła i dłuższą chwilę milczała. Nie popędzałem jej, ale cierpliwie wyczekiwałem odpowiedzi.
-Wczoraj myślałam nad tym, jak bardzo chciałabym...jak bardzo was...wszystkich kocham-zaczęła klacz. Domyśliłem się, że niełatwo jest jej o tym mówić wprost.-I pomyślałam też, jak bardzo chciałabym chronić swoją rodzinę przed wszystkim. To z kolei przypomniało mi moje wcześniejsze postępowanie, a to wspomnienie sprawiło, że przypomniałam sobie swoją przeszłość. Ten ogier, którego wtedy spotkaliśmy... to było tak dawno, a czasem mam wrażenie, że zaledwie wczoraj. Dziwnie się zachowywał i jeszcze odszedł od nas tak nagle, prawie nic nie wyjaśniając. Martwię się-powiedziała klacz.
-Nie masz o co. Przeszłość jest przeszłością, ale nie pozwól, by zawładnęła ona twoją teraźniejszością i przyszłością. Tamten koń już się nie liczy, był tylko...epizodem w naszym życiu-powiedziałem. Klacz uśmiechnęła się.
-Koń był epizodem w naszym życiu? A może ja też jestem tylko epizodem w twoim życiu-odparła uśmiechnięta Yatgaar. Zaśmialiśmy się oboje. Klacz wydawała się być już nieco uspokojoną, choć czułem, że nadal nie dała sobie z tym spokoju.
-Chodźmy się przejść-zaproponowałem, aby poprawić jej humor.
-A dzieci?-spytała Yatgaar.
-Teraz się bawią. Poza tym nie odejdziemy ani daleko, ani na zbyt długo. Dobrze nam zrobi chwila spędzona tylko we dwoje. Źrebięta są kochane, uwielbiam je ponad wszystko i są dla mnie największym skarbem...
-...ale potrafią dać w kość-dokończyła za mnie moja partnerka. Uśmiechnęła się, do mnie a ja odpowiedziałem jej tym samym.
-To jak? Dasz się porwać?-spytałem.
-A mam jakiś inny wybór?-odparła klacz, wzdychając.
-Nie-odpowiedziałem, po czym ruszyłem przodem z uśmiechem. Cieszyła mnie każda sekunda spędzona w towarzystwie Yatgaar. Niektórzy uważali, że miłość z czasem starzeje się i staje się nudna, przez co trzeba szukać nowej. Ja tak nie myślałem. Cały czas czułem się, jakbym na nowo odkrywał i poznawał swoją ukochaną, które jednak nigdy nie zdradzi mi o sobie więcej, niż będzie chciała. Zaakceptowałem ten fakt już dawno, świadomy, iż Yatgaar zawsze dobrze wie, co robi. Po chwili usłyszałem, jak klacz rusza i zrównuje się ze mną.
-Dokąd właściwie chcesz iść?-spytała.
-Dokądkolwiek, byleby z tobą-odparłem, spoglądając na nią z troską i miłością.
<Yatgaar? Chyba trochę to przesłodziłam pod koniec...ale tylko trochę XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!